niedziela, 3 listopada 2013

NOWY CZŁONEK RODZINY. - Isabel Moniq Bill


   

 Isabel Moniq Bill

           
                                                                                                                                                                                                                   

NOWY CZŁONEK RODZINY. 




 -Mamo, Teresa oszalała, zobaczyła jakiegoś brudnego, bezdomnego, do tego, czarnego kota pod blokiem i chce go wziąć do domu- skarżył się mąż Teresy pan Adam, teściowej, kiedy ta tylko przekroczyła próg domu. -Bój się Boga dziecko! Co Ci do głowy strzeliło, w Twoim stanie, dbaj o siebie, nie bądź taka beztroska, pomyśl o dziecku, które nosisz. Pamiętasz jak moja mama opowiadała, jak jej babcia nie chciała pozbyć się kota, w kolorze smoły, z domu, kiedy spodziewała się pierworodnego? -Tak mamo znam tę historię na pamięć- trochę z przekąsem, trochę leniwie odpowiedziała znudzona tą gadką Teresa. - I co nic to do Ciebie nie przemawia, jak kot po urodzeniu usiadł maleństwu na płucka a z ust zabierał oddech i udusił w rezultacie się maluszek? - Mamo to było bardzo bardzo dawno, wtedy była zła opieka lekarska, dziecko miało źle wykształcone płucka, prababcia urodziła prawie 2 miesiące szybciej. - No wiesz, to prawda, tak kiedyś było, tylko teraz ludzie nie patrzą na to, są zajęci a potem nagle budzą się z ręką w nocniku, czemu wcześniej nie zaradzili nieszczęściu, a jest tyle symptomów, kiedy diabeł się kreci wokół nas. -Oj mama da spokój, zwierzę w domu to miła odmiana w codzienności, już dawna powinnam kupić jakiegoś zwierzaka, to rozwesela, kształci dobre cechy, człowiek się mniej stresuje i jest szczęśliwszy. - No dobrze, racja, ale czemu akurat teraz, czemu kota?- zapytał pan Adam - Już ją opętał! - krzyknęła pani Kazimiera. - Chcesz kupimy Ci chomika czy rybki-kontynuował pan Adam- od nich przynajmniej nie zarazisz się toksoplazmozą. - Poczytaj w internecie, wcale koty nie muszą jej roznosić, zresztą weterynarz to sprawdzi. Pan Adam zrezygnowanie opuścił ramiona a pani Kazimiera powiedziała, że przyniesie atrybuty odpędzające zło. Kot Rembrandt, bo tak go nazwała Teresa, zamieszkał w rodzinie, mimo zaniepokojenia o zdrowie żony przez pana Adama i lamentom matki. Malec w brzuchu matki rozwijał się dobrze i zdrowo, podejrzanie zdrowo jak twierdziła nieufna pani Kazimiera. Tego dnia Teresa była sama w domu, był to 8 miesiąc ciąży. Przyszła matka nudziła się sama w domu, mimo zakazów lekarza postanowiła przeprać parę rzeczy. Po wysiłku nad wanną i schylaniu, zakręciło się jej w głowie, upadła na bok uderzając głową o nogę od zlewu. Kot usłyszał łomot pobiegł zobaczyć co się stało, widząc, że Pani leży i nie reaguje na jego ocieranie i miauczenie, pobiegł do pokoju zaczął skakać po pilocie od telewizora aż się włączył bardzo głośno. Sąsiedzi zdenerwowani hałasem i zaniepokojeni, że nikt nie otwiera zawiadomili policję, która wywarzyła drzwi. Nieprzytomną kobietę zaraz zawieziono do szpitala, gdzie odzyskała przytomność i urodziła zdrowe, silne dziecko. Pan Adam docenił rolę zwierzęcia w domu, zrozumiał intencje i potrzeby żony. Zrozumiał też, że nie jest ważne jak kot wygląda, czy jest wyliniały czy ma gęste futerko, czy jest rudy, szary czy czarny, bo ważna jest osobowość zwierzaka, jego miłość i wdzięczność do właścicieli. Po tej historii Pan Adam z żoną wzięli ze schroniska kulawego ratlerka, królika sierotę i towarzyszkę zabaw dla Rembrandta. Pani Kazimiera nie odwiedza córki, twierdząc, że nagle dostała alergię na sierść i to na pewno spisek tych wszystkich zwierząt, które są w zmowie z ciemnymi mocami i które celowo izolują teściów i rodzinę córki od siebie. Teresie było przykro, że jej mama ma tak głęboko wpojone przesądy i zabobony. Może to tylko konflikt pokoleń- myślała- głaszcząc Rembrandta na kolanach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz