poniedziałek, 3 listopada 2014

Paweł Ostaszewski - Rozwiałem uczuć krzyki w niebanalne myśli...




Paweł Ostaszewski

Rozwiałem uczuć krzyki w niebanalne myśli...


Nazywam się Paweł Ostaszewski. Pomimo zaledwie 16 lat, ludzie uważają mnie za osobę wyjątkowo dojrzałą. Piszę nie pamiętam od kiedy. Poezja to dla mnie odskocznia od rzeczywistości. Staram się odnaleźć alternatywną rzeczywistość w otaczającym nas świecie. Inspirowany ludźmi, piszę dla ludzi.



" Nie w porę"


Pamiętam jak wczoraj, tę zatartą drogę,
gdzie mówiłaś jak bardzo się boisz miłości,
szeptając przez łzy, myślałaś - pomogę,
a umysł mój wyzbyty nazbyt litości...
Mówiłaś, razem przeciw drapieżnym taranom,
będziemy nieść płomień niegasnących nadziei.
Będąc za wroga, szarości zmianom,
kończąc ranek w rąbkach zaplątanej pościeli.
Nie liczyliśmy gwiazd, nie trwaliśmy pustką
typowych dusz nikłych szukających wrażeń.
Topiłaś mój umysł pod uniesień chustką,
trwałem nadal w kłamstwie minionych wydarzeń.
Nie szukałem dramatu, a znalazłem róże,
jednak nie te co zawsze, choćbym chciał to nie zmienię.
Obudzone uczucie oddala się ku górze,
a powłoka pragnień zapada pod ziemię...



" Nowy początek" 


Przybądź z wiatrem świeżości, co rozwieje myśli,
zetrze skały na atom, a oszczędzi kwiaty.
Wbity w szarość byt cudów niechaj wiedzę wyśni,
wróci w dom złych straceńców zwiedzających zaświaty.
Wolnych chwil płonny żar wyłapie na co dzień,
w piękny świat rzuci nas od zbyt pustych wyzbyty,
gdzie nie mowa o nocy, gdzie nie mowa o chłodzie,
gdzie marzenia na ścieżce z drogi do orbity.
Wróci półmroku czar co po myślach łaskocze,
złotych uczuć skarbnica - depresyjna zawieja.
Płomyk zgasł, gasnę ja, puste strachy prorocze,
spadłem w niebyt gdzie nie sięga już nawet nadzieja...




" Ślad "


Ostatnie momenty, ciche duszy łkanie.
Czarne ornamenty, zakończą nasz taniec.
Ja ostrzem, ty bólem - podobno jak złoto,
a krwawią swe grzechy do nieba piechotą.
Od szaleństw przepychu po żądze trywialne,
wciąż skryci po cichu, mkną w nieuleczalne.
Dziś mitem się stanie, z utrapień twe ręce,
śniąc duszy chorobę przy bladej sukience.
Wypełni deszcz czarę, ja zmoknę powoli,
upity tym grzechem, stracony w niedoli.
Przeto w prawdę sprawię, co w agonii wyśniłaś,
w złote serc żurawie - złoty znak, że byłaś...



"Przepaść"


Rozwiałem uczuć krzyki w niebanalne myśli,
bom zbyt pewny choroby, którą mnie zatliłaś.
Idąc w podróż z nadzieją, że znów mi się przyśnisz,
czuję usta dalekie - złoty znak, że byłaś.
Przybądź z ciszą na nowo pośród lasu ramion,
ugaś płomień zakazów pragnących urwiska.
Zalecz serce cierpiące, pełne krwawych znamion,
postarajmy się błękit choć na moment odzyskać.
I pomimo zakazów, od losu nam danych,
spijmy z ust swych żar nocy choć przez krótką chwilę.
Rzućmy na dno cierpienia pustych dusz niechcianych,
zamieniając się w wolne tęczowe motyle...



" Napisz mi ... "


- Napisz mi proszę wiersz!
- Wiersz? Ale o czym ?
- Ach, może o marzeniach, albo o śnie proroczym!
- Napiszę Ci wiersz o rosie porannej,
o oczach klejnotem wyśnionych,
o ust mokrych żądzy puchowo zachłannej,
o waśniach, romansach minionych...
- A może o młodej parze,
ze złotymi ambicjami na przyszłość ambicjami?
- O nim, co chciał stać przed ołtarzem,
ze złotą obrączką, z kwiatami?
- Ale proszę i o niej,
co spod piwnych oczu, 
głaskała zaczesane fale...
- By młody serce bijące wnet poczuł?
By położył swe życie na szalę?
Niech będzie i o przeciwnościach ich życia,
co tliły rozpalony żar męk śnionych,
by w końcu mogli wyjść z ukrycia,
pod światłem gwiazd i rąk splecionych...
- Ach, piękne to, ale za chwilę,
bo gdy usną wszyscy pospołu,
złapiemy ulotne motyle,
oddając się magii wieczoru...



"Nimfa"


Błądząc korowodem uczuć, budzisz oskomę,
znikąd ożywiasz ciała tęczowym vibrato.
Wszelkie rozumy z góry, stają się znikome,
z urodą porównywalną edeńskim kwiatom.
Półnagich wspomnień z ciemności wypuszczasz falę,
zzieleniałych spojrzeń deszczem, zalewasz krypty.
Jutro, rzucasz o pustkę twarde serca zgorzkniałe,
rozdmuchujesz proch ciał nie zostawiając szczypty.
Damą podejrzanej konduity niszczysz losy,
tkasz nieprzeniknione pułapki spojrzeń skrytych.
Wpierw łapiesz za serce, potem uwodzisz głosem,
kończąc banalnym gestem, brakiem ust obfitych.
Byłem jednym z istnień owiniętych słodkością,
tchnieniem rozpalonych dusz, czekając na cudy.
Więc choć Ty się nie omam zbyt głośną miłością
i zaglądaj pod maski szukając obłudy.


1 komentarz: