poniedziałek, 4 lutego 2019

ŻYCIE JAK OBSESJE - Anna Dalia Słowińska






Anna Dalia Słowińska


ŻYCIE    JAK    OBSESJE 








SZANSA NA SZCZĘŚCIE


 powieść psych. obyczajowa z wątkami politycznymi
„Z oddali dolatywały zjadliwe słowa polityków ociekające kłamstwem, nienawiścią
i cynizmem. – Dołożyć wszystkim; i z prawa i z lewa, naruszyć świętości, być zauważonym
za wszelką cenę.
Pałowanie i mielonka w telewizji przez cały dzień, następnego dnia też mielonka, tyle, że
więcej w niej ochłapów. I tak codziennie.
O co tu chodzi?
Rozsądni, wykształceni ludzie, z tytułami i bzdurne posunięcia wbrew zdrowej logice.
A może nie bzdurne? Może zamierzone?
I ta nierozumna chęć, by cofnąć lub zmusić do pośpiechu czas – płonące, roztrzaskane strzałki
pamięci. Pamięci okrutnej – ma wszak smak żalu i bólu po najbliższych.
Julia z rezygnacją wyłączyła telewizor, który ją jeszcze bardziej dołował. Pewne, że
wysłuchując tych bzdur nie zrelaksuje się ani trochę a przecież stres i zmęczenie dawały się
jej mocno we znaki. I jak jeszcze. Za nią nikłe nieliczne radosne wspomnienia, większość z
nich błaha i rozmyta i zero szczęścia.
Nie było jej dane?
Podobno wszystkim jest to dane, tylko trzeba nauczyć się kierować myślami, tak zawsze
mówił jej ojciec i doskonale miała to wpisane w pamięć: „O czymkolwiek myślisz, jest to
planowanie przyszłych wydarzeń” i przez jakiś czas próbowała się skupić na tych
mądrościach, ale kiepsko jej to wychodziło, szczególnie ostatnio, bo i jak przywołać
pozytywną energię, kiedy stres pogania stres?
Usiadła w fotelu przy oknie, spoglądając w niebo. – Czarno szara noc; przejmująca
i słotna a w niej popielate myśli otoczone mgłą własnego, ciężkiego oddechu.
Moje życie ucieka popychane niechęcią…
Jak kamień ciśnięty do wody myśl ta zaczęła zakreślać kręgi w jej umyśle. Inaczej kiedyś
widziała swoje życie u boku Roberta. Całkiem inaczej.
Powiało wiosną, kiedy go poznała – ogarniająca ją fala zapachów ubiegłorocznych
liści i miodu, myląca powierzchnia zdarzeń, słów i stało się. Rozum poszedł na urlop.
Rozleniwiony, rejestrował same zalety. – Robert, będzie jej przystanią po latach dzikiej

samotności, myślała, bo choć wcześniej już miała męża, nie oznaczało to, iż była szczęśliwa i
mniej samotna. Gdy go spotkała na swej drodze, złudna myśl uwiodła – to ten… Po pół roku
znajomości pobrali się. I teraz ma!
Ich małżeństwo nie było bezpieczną przystanią. W ogóle nie było przystanią. Było łodzią na
rozszalałym morzu. – Nerwów. „
„Zacisnęła usta. – DLACZEGO? Boże, dlaczego?! – powtarzała w kółko. Pytanie poleciało
w panoszącą się noc. Szydziła z niej, jak śmierć, która już stała u wezgłowia łóżka Tadeusza.
– Nie zabieraj mi go – błagała. – Mam tylko jego!
Czym ją jednak mogła przebłagać? Czym przekupić? Tam, nie ma przekupstwa, tam… jest
szyderstwo losu, Boska niesprawiedliwość! Tadeusz miał dopiero trzydzieści lat, niespłacony
kredyt na dom, dwie małe córeczki i niepracującą żonę!
No i co z tego? – Śmierć wciąż szydziła, zawodząc za oknem, prawie jak wiatr, który
się nagle zerwał. – Agataa..aa…. Ja nie chcę umierać… Ja nie chcę… – odbijało się
grzmotem.
Modliła się całą noc; Tatusiu, mamo… proszę. Proszę, niech on tam nie idzie… po
czym uświadomiła sobie, że wypowiadała te słowa jedynie w myślach, zbyt cicho.
Nie usłyszeli jej wołania, jej prośby, jej skamlenia.
Zadudniło w głowie. To przerażenie. Tadzio odchodził właśnie. Czuła to całą sobą. Całym
swoim rozdygotanym ciałem.
Nie eee! Boże, Nie.. ee..e… Mam tylko jego…
Rano weszły z Jolą na salę. Łóżko było puste. „








CO JA TU ROBIĘ?


Do rozwiązanie problemu wciąż było daleko.
Świat wokół za nic nie chciał nabrać kolorów i barw. Każda niemal noc to było
zaledwie muśnięcie snu, świt dokuczał zmęczonym oczom, a tu jeszcze trzeba było wstać do
pracy i robić przed koleżeństwem dobrą minę, odnaleźć swoje własne miejsce, gdzie nie
przenosi się zgiełku obłąkanego domu.
Bo przecież był obłąkany.
– No, no… dzisiaj to chyba nieźle poszalałaś, bo chyba nie sama w taką noc? Coś
nietęga mina – zwrócił się do niej szef, spoglądając spod oka na jej umęczoną twarz.
– Źle spałam. Poduszka całą noc trzeszczała jak pękająca kra.
Wybuchy śmiechu co poniektórych. Tylko Gertruda patrzyła z powagą.
– Ty to masz humor… – odezwał się Piotrek.
No miała! Tyle, że daleko mu było do dobrego.
Skoro z nim żyję, z alkoholikiem, muszę być przygotowana na to najgorsze: na zmęczenie, na
sińce pod oczami z niewyspania, i na trzeszczące jak pękające kry, poduszki, wypełnione
strachem.
Ale czy muszę z nim żyć? Taka wystraszona?
Ręce same uczepiły się jego marynarki.
– Nie będę się leczył tylko dlatego, że ty tak uważasz – powiedział nerwowo. – Nic mi
nie jest i nie rób ze mnie wariata. Niedoczekanie!
Spoglądała chwilę, bez słowa, udręczona, z oczyma pełnymi bólu jak studnia głęboka na
dwadzieścia pięć metrów. Rozluźniła uścisk. Ręce opadły.
Jak teraz.
– Gertruda spojrzała badawczo. – Jakieś kłopoty w domu?
Pokręciła głową, chwilę się zawahała. – Rzeczywiście mam kłopoty, ale rozmowy nic
tu nie pomogą. Na pewno się po kobiecemu domyślasz.

Kiwnęła głową.
– Domyślam się – powiedziała. – Dość często widuję twojego starego napranego jak
fuzja. Wszystkie knajpy jego. Przepraszam za brutalność, ale nie mogę na ciebie patrzeć, taką
męczennicę.
Pokręciła głową.
Długo patrzyły sobie w oczy.
– Pójdę już…
Czy mam jakieś wyjście? – myślała, spoglądając na koleżankę.
Masz – odpowiedziały jej oczy Gertrudy. Stroskane oczy. Przyjazne.
Chwila zadumy uzbrojonej w tęczę. Zrodziła się po deszczu. Taka piękna… Z oddali
prześwitywało słońce. Jak nadzieja.
Przeszła przez most prowadzący na Wyspę – zieloną aż oczy bolą, wyspę nad cichą
rzeką Gwdą, która się rozwidla i spokojnie płynie, zaledwie szumiąc. Rzeka, która nigdy nie
wylewa, nie podtapia, nie rani, jest przyjazna… I przyszła podpowiedź: – Do drzwi niedaleko,
wystarczy wyjść i już nie wracać.”







SAMOTNOŚC W PUŁAPCE – 


e-book i papierowa
„Jeszcze raz spojrzał i przechylając się, otworzył drzwi samochodu od strony dziewczyny.
Wyciągnęła ręce, a potem opuściła je bezwładnie i zamarła jak lodowy posąg, tylko jej
uśmiech zalśnił w półmroku; nieśmiały, wyczekujący, błagalny?
O nie, tylko nie to…
Chwilę się wahał. Nie bardzo mu się chciało komukolwiek pomagać. Był wyczerpany
długą podróżą z Bremy i wietrzył kłopoty.
No tak… Kłopoty to jego specjalność. Nie omijały go w żadnym momencie życia
i przeważnie wynikały z tego, że zbyt mocno angażował się w sprawy, w których powinien
być jedynie chłodnym urzędnikiem. Nie był jak tamci, którzy uważali, że kłamstwa; małe,
duże, wszystkie, to prawdziwy patriotyzm… a prawda to wróg.
Do licha! Zamrugał i próbował skupić rozlatany nagle wzrok. Nawet w przyćmionym
świetle widział łzy spływające po policzkach młodej kobiety.
– Ktoś ci chyba musi pomóc mała, a nikogo tu nie ma oprócz mnie, wsiadaj –
powiedział po chwili, jakby odkrył Amerykę i poczuł się, jakby nagle zanurzono go po szyję
w lodowatej wodzie. – Wsiadaj i zamknij drzwi – powtórzył niecierpliwie.
Dziewczyna, widząc otwarte drzwi, odetchnęła wolno. Tak, ktoś jej musiał pomóc, to
wiedziała na pewno i wręcz rozpaczliwie chciała przetrwać. Jeszcze moment i zamarznie tu
na tym pustkowiu bez ludzi i domów. Wkoło las, śnieg i ten jedyny samochód, który jawił się
jej wybawieniem. Był wybawieniem.
– Mogę…? – wybąkała.
Z trudem oddychała, jakby coś nagle wyssało wokół niej całe powietrze.
Spojrzenie bladych oczu zmierzyło ją od stóp do głów, analizując badawczo, jak pod
mikroskopem.
– Już powiedziałem. Wsiadaj. Gdzie mam cię zabrać? – spytał krótko i podniósł
dłonie w geście kapitulacji.
– Nie wiem… – zawahała się. – Ja nic nie wiem…”







PRZEMALUJ TEN OBRAZ! 


E-book i papierowa
„Ojciec od zawsze, od kiedy pamiętała, dawał bardzo istotne wskazówki, które
kierowały ją na właściwe tory, szukając jednocześnie sposobów na zlikwidowanie

nieustannego napięcia, zagrażającego jej kondycji psychicznej, niemal zmuszał jej umysł
dziecka do stałego wysiłku, do stałych ćwiczeń, do afirmacji, zaangażowany w to całym
swoim sercem. Miało jej to wszak wyjść na dobre i doskonale to rozumiała. Wszystko to co
podsuwał jej do czytania, miało natchnąć ją wiarą we własne siły, zachęcić do aktywnego
działania.
– Masz być odprężona, mówił, a mądrość życia sama zatroszczy się o wszystkie sfery
bytu. Pracuj nad tymi myślami, które uczynią cię szczęśliwą. Twoja podświadomość
zaakceptuje wszystko, co jej wtłoczysz, a to klucz do pozytywnych zmian.
„Wykuwała” swoje przyszłe życie, które byłoby bez czarnych snów, bez
niespokojnych, zalęknionych nocy, a byłyby tylko radością.
– Anulko spróbuj jeszcze popracować nad tym… – mówił. – Przemaluj ten obraz,
zawsze to potrafiłaś. Trochę cierpliwości i wszystko będzie dobrze – powiedział, ale chyba
sam w to nie wierzył.
Jej życie było niczym materia utkana ze zdarzeń, z całym mnóstwem pytań, na które nie było
łatwych odpowiedzi. Myśli wciąż wybiegały, potrącały się i zderzały z coraz bardziej
brutalnymi wydarzeniami. I choć ustawicznie przywoływała się do porządku, „malowała
obrazy”, jej filmy musiały się wyśnić. Teraz też pokiwała głową. Dobrze już wiedziała, że
przeznaczenie jest jak raz wydany wyrok, a tylko kwestią czasu jest, kiedy pójdzie do
realizacji.






ŻYCIE JAK OBSESJE 


(II część poprzedniej) e-book i papierowa
„Ledwie skończył mówić, przyszło mu do głowy nowe pytanie, tym razem do siebie.
Zatrważające pytanie.
Chciał je wepchnąć do wnętrza własnej czaszki, ale napotkał tam mur.
Zapadła cisza.
Wójcik prawie słyszał, jak ciężko pracuje serce nieszczęśnika. Błądził nieprzytomnym
wzrokiem po całym pomieszczeniu, a on znowu poczuł ten kłąb w gardle. Uświadomił sobie,
że minęła już pewnie minuta, a jeszcze nie odpowiedział na jego pytanie.
Kluge siedział w fotelu na wprost niego, oblizując spierzchnięte wargi, wykrzywione
w grymasie bólu?
Emanowała z niego jakaś nerwowa energia.
I to straszliwe przerażenie, zniekształcające ładną twarz, ogromne oczy szeroko
otwarte. Były znów pełne niedowierzania, że mógł to zrobić, niewyobrażalnego przerażenia
na temat własny.„







KLESZCZE – 


nowa powieść – niedługo się ukaże i w formie e-booka i papierowej.
Nachylił się i dodał konspiracyjnym szeptem, ale na tyle głośnym, że usłyszeli
wszyscy:
– Aby zakończyć ten smutny temat przemijania, powiem jeszcze tylko, że w lesie pod
poligonem znaleziono ciało Jagody Szutkowskiej, znała ją pani? Sztywniutkie ciało.
Zaryzykowałbym stwierdzenie, że było to morderstwo. Wszystko na to wskazuje – dodał. – I
chyba nie dla niej rezerwowała pani to miejsce? – Znowu się uśmiechnął, choć uśmiech nie
objął jego oczu. Były wyjątkowo zimne i wyjątkowo zielone w czarnej oprawie rzęs, a on sam
był wyjątkowo cyniczny.

Małgorzata przez dłuższy czas wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Gdy
wiadomość wreszcie dotarła, z przerażeniem w oczach. Nalała sobie szklankę wody
mineralnej. Piła ją łapczywie, wielkimi łykami.
– Jagody ciało?! Zamordowana?! Żona Wacka Szutkowskiego? Tego stomatologa? –
Upewniła się i wzięła wielki haust powietrza.
Słyszała wyraźnie bicie swojego oszalałego serca i chyba nie tylko ona. Żołądek
zalały mdłości. Już zapomniała, jak smakuje spokój.










Anna Dalia Słowińska





Przygodę z pisaniem rozpoczęłam dość późno, w momencie kiedy przeszłam na emeryturę w
wieku 55 lat i trzeba było poszukać sobie nowej roli. W krótkim czasie wyszlifowałam i
wydałam pięć powieści. Największym impulsem było to, że zdobyłam I wyróżnienie
opowiadaniem " Przodek" w konkursie literackim: "W poszukiwaniu tożsamości kulturowej
miasta" zorganizowanym przez Stowarzyszenie Przyjaciół Festiwalu Nauki w Pile. To
zachęciło mnie, by szukać Wydawcy do swoich już dwóch wcześniej napisanych powieści, a
które leżały w szufladzie.
I tak w roku 2012 wydałam je: " Szansa na szczęście" i " Co ja tu robię?"
Są to powieści psychologiczno – obyczajowe.
A później już poszło z górki. Rozpędziłam się.
Rok 2013 obfitował w trzy tytuły: " Przemaluj ten obraz", " Życie jak obsesje",”
Samotność w pułapce".
Są to książki o różnej tematyce – ukazujące kolory życia we wszystkich jego barwach;
sięgające lat sześćdziesiątych ale i te najbardziej współczesne. Tematy czerpię z życia,
niekoniecznie swojego, od ludzi, którzy są moją siłą napędową. Jestem dobrym i uważnym
słuchaczem.”
Niebawem ukaże się moja szósta powieść, tym razem kryminalna – „Kleszcze.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz