czwartek, 19 września 2013

JAK TO W DAWNYCH DOBRYCH CZASACH BIMBEREK.. PĘDZILIŚMY..




JAK TO W DAWNYCH DOBRYCH CZASACH BIMBEREK... PĘDZILIŚMY...



Oj .. były to czasy były.. Dziś ...po latach tej niby wolności .. wiele osób tęskni pewnie mimo wszystko za Komuną.. No ale ja nie będę się nad tym tematem rozwodzić.. nadmieniłam tylko, ze moje opowiadano dzieje się właśnie w tych starych .. dobrych czasach .!

Były to tez ciężkie czasy dla lubiących .. no nie mówię, ze zaraz nadużywających, ale jak człowiek był młody i miał znajomych.. mile towarzystwo, to i częściej biesiadował .. A tu ...na kartki i to mikroskopijne ilości... a przecie naradek nasz pijacy jest, wiec chyba to największa kara dla niektórych była.
W wielu wypadkach sytuacje ratował PEWEX.. ale tez, że Polak potrafi ..i nie ma mocnych na nas.. ! a do tego przybytku było czasem i daleko, to sobie radziliśmy inaczej.
Pamiętam taka sytuacje ..jak 12 km. przebyliśmy MALUCHEM w 10 min.. bo o 16.45 okazało się, ze barek pusty a długi weekend się zapowiadał, a PEWEX w BYTOWIE tylko do 17.00 Mus.. trzeba było gnać.! A ze w tamtych czasach tez i deficyt samochodów był i jakoś tak, liczne zakręty.. same nam się prostowały .. to daliśmy rade! A co ?!





No.. Ale ja inna historie opowiem.!


.....Dzieci spać położyłam .. i by nie zwariować na rodzinnym łonie, bo wtedy ciocia, wuj., mamuśka i babunia na działce razem ze mną wakacjowaly.. poszłam do sąsiadki-koleżanki.
Otwierając drzwi do sieni słyszę.... - aaa zamykaj... zamykaj .. a po chwili... - o dobrze ze przyszłaś... to pomożesz. Wchodzę do kuchni.. w całym pomieszczeniu czuć dziwny ostrawy zapach .. a na kuchni na węgiel .. [ piękna sprawa taka kuchnia.. tez mam ] stoi wiadro z dziwną pokrywką.. - hej co robicie .. pytam..?? - pędzimy bimberek . odpowiada zadowolony kolega-sąsiad.. - a w czym mam pomóc??.. pytam zdziwiona? - a będziesz rozmiękczać chlebek razowy .. odpowiada tez zadowolona i zarumieniona od bijącego ciepła kuchennego [ piękna sprawa.. ] koleżanka i podaje mi pajdę razowca. - Jak mam to robić pytam znowu ja.. - A weź go gęby i żuj na papkę. - Poczem koleżanka-sąsiadka wzięła już cześć przeżutego przez siebie chlebka i zaczęła obklejać nim brzegi wiadra..
A cale urządzenie wyglądało tak .!:
Dość duże wiadro przykryte było pokrywą z ,,rurka’’. Do tej rurki drutem był przytwierdzony wężyk gumowy, który prowadził do podwieszonego pod kranem niewielkiego czajnika tak,.. że dzióbek tego czajnika był mocno nachylony do dołu .. a na jego ,,korpus’’ ciurkała woda.. No jakoś to tak wyglądało..
- No i gdzie ten bimberek... pytam ??? - A poczekaj,.. jeszcze się nie grotuje .. żuj chleb .. bo nam wszystko bokami wycieknie..
No wiec wzięłam się za to żucie a sąsiedzi pieczołowicie obklejali wiadro .. co i raz podrzucając pod ruszta.
Zaczęło nas przybywać. Za każdym razem koleżanka-sąsiadka darła się by szybko zamykać drzwi, bo ,,zapach ucieka’’, choć jak szłam, do nich, to już wokół domu bardziej śmierdziało niżeli we wnętrzu.
Przybyli znajomi.. a było nas w sumie 6-7 osób.. nie czekając na ,,udój’’ coś tam już przyniosło swojego i rozpijało pod ten razowy ze smalcem i ogórem.. bo jako ze czasy ciężkie były to i deficyt jadła także.
Co poniektórzy palili, wiec doszliśmy do wniosku, ze może nie będziemy tego robić w pomieszczeniu .. bo wiadomo te opary ...i to chyba ?? wybuchowe.. wiec wychodziliśmy na dwór .. na którym tak śmierdziało .. o czym już pisałam.










Wreszcie!!!.. zaczęło kąpać.... No tak .. ale jak tu ,,zmierzyć’’ czy to kapie to właściwe i mocne .. czy tez jeszcze lub już.. woda.. Ktoś wpadł na pomysł.. ze przecież ..alkohol mocny się pali wiec.. podstawialiśmy łyżkę... i podpalaliśmy ją. Płonęło.. wiec kapie właściwe.....i ten co sprawdzał, zdmuchiwał płomień.. i wypijał jej zawartość, no bo przecież nie można było marnotrawstwa uskuteczniać przecie...i takiego dobra kąpiącego wylewać... nawet za kołnierz.
No tak .. paliliśmy na podwórku .. a sprawdzaliśmy żywym ogniem wewnątrz. Ja tam chemik nie jestem .. no ale...jakoś, jak widzicie dożyłam tych lat i domek tez jeszcze stoi aczkolwiek już przebudowany . Az przyszedł moment, ze się nam już ta ciecz nie zapaliła .. wiec podstawiono inne naczynko .. bo podobno jeszcze trochę, mniejszych wprawdzie, ale procentów miało nakapać..
Nasze pędzenie trwało dość długo . bo przecie wolno kapało .. ale ze sprawdzaliśmy dość często, to co poniektórzy tak się ululali, ze na kanapach pokotem zlegli .. ech
No,.. ja nie powiem, tez degustowałam. Ale ze miałam dwójkę dzieci na stanie .. a i głowę dość w onych czasach mocną .. to ten ukap jeszcze w butelki ponalewałyśmy z koleżanką-sąsiadką .. co by nam przez resztę nocy, moce nie wyparowały.
Piękne to czasy były .. człowiek był młody .. mniej bolało a i więcej wypić można było.. jakoś tak .. ech .!
Ale i dziś, na moim bazaru, owe kapiące w zaciszu niejednego gospodarstwa napoje kupić można .. i nie powiem by były bardzo złe .. choć koleżanka.. nie sąsiadka na naleweczki je przerabia i niebawem ma mi do degustacji podrzucić..
Ale czy tak samo będzie smakowało jak wtedy ???.
                                 

                                                                                                       wrzesień 2013 autor vin.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz