wtorek, 3 września 2013

Krzysztof Rębowski...monotonia zdarzeń...




            
 Krzysztof Rębowski



...monotonia zdarzeń...






Krzysztof Rębowski – poeta, prozaik. Absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Debiut poetycki w 1995 roku w czasopiśmie „Cogito” oraz w II programie Polskiego Radia w audycji Wacława Tkaczuka „Czas na debiut”. Współautor „Antologii poezji Cogito”, Agencja Wydawnicza Aga-Press, Warszawa 1997, „ Antologii poezji - 10 razy rok”, Agencja Wydawnicza Aga-Press, Warszawa 2004, „Antologii współczesnych sztuk słowiańskich - Między Ochrydą a Bugiem”, Krośnieńska Oficyna Wydawnicza, Krosno 2011, Międzynarodowej Antologii Poezji „Garavi Sokak”, Inbija 2011 (Serbia) oraz „Antologii – Miłość według twórców słowiańskich”, Krośnieńska Oficyna Wydawnicza, Krosno 2012. Autor tomików poetyckich: „Wiersze”, Wydawnictwo Miniatura, Kraków 2004, „Dokumentacje”, Wydawnictwo Miniatura, Kraków 2005 oraz „W okowach herezji Jana Saudka” , Wydawnictwo E-Bookowo, Będzin 2012 (e - book). Publikacje m.in. w „Cogito”, „Pro Formie”, „Nadwisłoczu”, „Pro Art” , „W kręgu literatury”, „Kwartalniku” oraz na serbskim portalu literackim „Tvoracz Grada”, jak również na portalu „Poezja – Poezija” pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wiersze i proza tłumaczone na język serbski i bułgarski przez poetkę i tłumaczkę Olgę Lalić - Krowicką. Laureat Konkursu Poetyckiego – „Przydrożny Kwiat” (Kępno 2003, 2004) , Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. św. Jana z Dukli (2011), oraz II miejsca w Międzynarodowym Konkursie Poetyckim w Bułgarii, Melnik 2011.






„Monotonia”




Zastanawia mnie pewna
 monotonia zdarzeń
kolejne nacięcie
 na tyczce
  od pomidorów
                                                                                                    a ja wiem swoje
                                                                           To samo nie dopita herbata
                                                                                      mydlana opera
                                                                                                 na ekranie mokry ręcznik
                                                                                                                      w kronikach
                                                                                                                    wydarzeń
                                                                                          Niby to samo popołudniowy spacer
                                                                               twoje długie rzęsy
                                                                  kolejny dzień i noc
                                zaznaczone nacięciem na tyczce od pomidorów





„Kobiecość”





Kobiecość powoli
wypełnia pokój
 nie musi podobać się rano
z rozczochranymi włosami
szklanką kawy
         w przekrzywionej dłoni
                      ani ze stłuczonymi okularami w kieszeni.
                                        Kobiecość nabiera stanowczo kolorytu w jaskrawość światła
                                                                             między piersiami
                                                                                               kiedy stajemy naprzeciw siebie
                                                                                      budząc się dopiero …
                                                                                               z miłości sennej do miłości jawnej!
                                                                              A miłość jest z książek przepisana
                                                                        i odstawiona
                                                             na najdalszą z półek
                               a ja nie wierzę w taką prawdę
 miłość się dzieje i podąża ku mnie!




„Oswajanie deszczu”



Zamiast srebrników
 oczy
          aksamitnych ryb
                     te płoną lepiej niż
            bengalskie ognie
W zamian za świętość
                                                                                                   siedem dni
                                               przy gładkim boku zwinnej sarny pieszczonej łagodnie
                                                                                  Zamiast pucharu poezji
                                                                                         rzeźbionego co dzień razowych
                                                                                   ust kromka
                                                                      kosztowana w zgodzie





„Pozwól, jak zawsze zacznę”


(Pozwól … jak zawsze zacznę na sposób przytulny)
Ludzkie rytuały
Znaczą akurat tyle Ile jesieni przeżytych
Pod milionem parasoli
A teraz lato… I słońce zaćmiło się znowu
Jak dwa lata temu Kiedy podglądaliśmy je Przez kolorowe szybki witrażu
Dopiero rośnie w nas śnieg
Zeszłoroczny (wyszperany pośród pergaminów w ciszy wapiennych sklepień)
                                                                    Przytwierdzony do naszych śladów
                                                         Ponieważ wiemy lepiej Nie przeciwstawiamy się ciału
                              Zasklepieni we własnych światach
Cementujemy się w słowach Przekorni do końca




„Wenecja”






Doża jest Sądem
 sprawiedliwość jego wzroku
 gładka jak ostrze topora
Sklepienie pałacu
                                                                                         szklane oko Boscha
                                                                        straszy wiecznym potępieniem
                                                                                    Gondolier
                                                                         jak strażnik
                                                      minionego czasu
                              przemierza Wenecję
                                                      dotykiem





***



Wymieniam
         na kopertach znaczki
                               i w bieli jesteś
mi jeszcze bardziej potrzebna
      kiedy patrzę na zimowy zmierzch
                     i brokat na softach
                                         mebli
                       kiedy krążę dookoła ciebie
czuję niedosyt
                                            Twój lęk w przebudzeniach gnieździ się niedzielnych




Wszystkie wiersze i zdjęcia,zamieszczone na tej stronie są autorstwa Krzysztofa Rębowskiego.Po więcej informacji,zainteresowanych odsyłam bezpośrednio do autora.



                                                                  tel. 694-665-070   i   mail: krembowski@poczta.onet.pl 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz