niedziela, 8 września 2013

Paweł Lolek Ostaszewski " Natchniony ludźmi, piszę dla ludzi"




 Paweł Lolek Ostaszewski


" Natchniony ludźmi, piszę dla ludzi"

 Paweł Ostaszewski - ur. 04.09.1998 w Szczepankowie. Obecnie uczeń gimnazjum publicznego w Śniadowie. Laureat wielu konkursów poetyckich. Swą przygodę z poezją zaczął dwa lata temu. Prowadzi swą stronę na Facebooku - https://www.facebook.com/pages/Wiersze-od-Lolka/587760054584770?ref=h





 
Błogo kołyszę się na wiatru fali,
wsłuchany w natury bezdźwięczne odgłosy.
Tak blisko do nieba, tylko parę cali,
widząc majętność zieleni, segreguję myśli stosy...

Na przepięknym płótnie, mała czarna plama,
odrywa mój wzrok, nie daje wytchnienia.
Przyczyna od dłuższego czasu wciąż ta sama,
tęsknota za natchnieniem, pożądanie jej spojrzenia.

Pojawia się tęcza, znów jestem świadomy,
że czarne chmury przywoływane są na nic.
Głupoty, szczęścia pierwsze syndromy,
wie, że będę Jej aniołem stróżem bez granic.

Czas wracać do domu z owej pięknej krainy,
"Lecz po co wracać ? " - pyta rozum skrycie.
Wracam do anielsko pięknej dziewczyny,
którą po kryjomu, kocham nad życie.


Zbigniew Krajewski


(W)iele słow kierowanych, ku nieznanej, pięknej przyszłości,
(W)atków chwil, z  zapatrzeniem odwzajemnionej miłości.
(W) słodkich snach żyłem wiatrem, który trwał w Twych włosach,
(W)iatrem tym, który serce pełne uczuć,
(W)yniósł pod niebiosa.
(W)alką dzień, gdy to serce bije za daleko,
(W)iarą chwila, gdy utonę, pod Twych ramion rzeką.
(W)ariat ze mnie, lecz Kocham Cię,  niczym pierwszy szept wiosny,
(W)iedz, że bije dla Ciebie, każdy impuls miłosny.
(W)elon na Twej głowie,
(W)ampirzym pragnieniem.
(W)iecznie trwaj w moim życiu,
(W)ichury złotym natchnieniem...



Zbigniew Krajewski


 
Malachitowa dal rozpina się arkadą nieba.
Superlatywy trwania kąsają wściekle niebyt.
Kwintesencję życia, ludzkie męczące potrzeby,
niczym ze złotego ziarna, w postać codziennego chleba.

Słońce maluje świat brudną barwą nicości,
ślepi ludzie brną w klatkę - żelazną, mocną.
Nie widzą mroku kata, który ich dusz łowcą,
nie zdają sobie sprawy ze swej egzystencjalnej małości.

Świst naboi nad głową, stała wojna nacji,
palą pokoju most, krwią przez przodków wnoszony.
Ciężkie działa techniki, złotej prosperacji,
ukazują na froncie, swe diabelskie strony.

Wszystko skończy się z czasem niczym letnie noce.
Spadnie nań nieprawych klątwy kolosalne brzemię,
przeistaczając w prawdę jawne sny prorocze,
odegrają swój ostatni spektakl na śmierci scenie...
 
 
Zbigniew Krajewski
 
 
 
 Jestem nikim, chcę być kimś...
Lecząc chorobę strachu, połykam szorstkie tabletki,
umieszczam niepewności kulę, na tarczy życiowej ruletki...

Nie szukam szczęścia w przyszłości, pragnę go dziś...
Wykładam karty w szaleństwa strategii standardzie,
kolejna zanika, tonę w uczuć hazardzie...

Jesteśmy nikim, chcemy być kimś...
Z utartych zasad kodeksem na przeciw proroczej przestrodze,
giniemy wciąż jeden za drugim, oddając krwawy ukłon,
 szarej załodze...

Ku nieznanym szlakom wędrując do Hims...
Resztki gubią krokodyle łzy na straconej drodze,
świat nie szanuje "nikich", patrzy na nas srodze...

Jesteście nikim, chcecie być kimś...
Odbądźcie wędrówkę pragnień,
 na własną rękę,
a gdy już świat zamknie w Was uczuć
mękę,
upadniecie ostatnim jękiem...
 
 
Zbigniew Krajewski
 
 
                                              
Zmrówczeni ludzie, kryjący pod kamieniem swe twarze.
Pozioma kolumna aut, szarości nieczułe potwory.
Motyle, które nie dały się narodzić zapomnianej poczwarze,
gubią na rozpędzonej ulicy mimiczny żal i kolory.

Młoda kobieta w tłumie, upuszcza pracy owoce,
przeszywąjace, wrogie spojrzenia na  lico przyjmując.
Ze smutkiem w oczach żegna marzenia - miłość, pałace, karoce,
ani krzty bladego współczucia, w ślepym bliźnim nie znajdując...

Głodny, zmarźnięty starzec żebrze ostatnim tchnieniem,
odda całe swe "nic" za smak codziennego chleba.
Zaschnięte łzy na policzkach mijają się z marzeniem,
zwątpił w odnalezienie swoich schodów do nieba...

Wiatr dostatku i sukcesu za pędzącym biznesmenem,
w krótki stan melancholii wprawia mrówki w szeregu.
Pieniądze, kasa, mamona, jego stałym natchnieniem,
zginie truty chciwością, w chorym krwiobiegu...

Ulica co dzień ta sama, a poeta czeka...
Czeka nadchodzącego ostatniego dnia,
kiedy przejrzy na oczy zepsuty, ludzki kaleka,
widząc własne imperium obrócone w piach... 
 
 
 
Zbigniew Krajewski

 

 Wiersze tu zaprezentowane pozwoliłem sobie ozdobić zdjęciami

 Zbigniewa Krajewskiego.Mimo tego że sam autor wypowiada się o swoim hobby

raczej skromnie,ja uważam ze wychodzi mu to całkiem przyzwoicie,

profesjonalnie.Więcej jego prac w desperat zine już wkrótce.diony

 

 

1 komentarz:

  1. Dzięki za miłe słowa,Paweł trzymaj tak dalej...

    OdpowiedzUsuń