NASZA MUZYKA 80-90 III




,,


NASZA MUZYKA

80/90 

III


Witam Was  w kolejnej części wspomnień muzycznych.Z mojej strony wielki ukłon w stronę tych którzy się tu wypowiedzieli ,jak i w poprzednich częściach.Mam nadzieję że jeszcze napłyną kolejne wypowiedzi i powstanie 4-rka...


A tymczasem zapraszam do czytania...diony





„znowu ten punk rock, ile można?”
           Sylwester Zimon  /The Sabala Bacala/






Jakoś tak się dziwnie złożyło, ale punk rocka słucham odkąd skończyłem 6 lat. Kiedy byłem dzieciakiem słuchałem radia na wiekowym grundigu i jakoś dziwnym trafem nagrałem na kasetę przeróbkę „Azurro” w wykonaniu Die Toten Hosen. Było to gdzieś w okolicach 1991 roku. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, co to punk rock, ale takie granie wyjątkowo wpasowało się w moje nieletenie gusta. Pierwsze bardziej sensowne kroki w punk rockowych klimatach, to kasety z osławionego Silvertonu. Kiedyś starszy brat przyniósł „Walczmy o swoje prawa” Smar SW, którego gitarzysta mieszkał parę ulic obok mnie, oraz oficjalny debiut Włochatego – to było szaleństwo.






Wcześniej słuchałem głównie Piersi i Big Cyca, ale jak na 8-letniego młodzieńca to i tak niezły zestaw. W międzyczasie przeżyłem sporo fascynacji, a lista kapel, które darzę szczególnym sentymentem jest długa. Wymienię choćby Toy Dolls, Sex Pistols, NOFX czy Green Day, których to grup słucham niezmiennie od lat. Jako, że nie samym punk rockiem człowiek żyje, a tak się złożyło, że oprócz tego, że gram w punk rockowym The Sabała Bacała to piszę recenzje płyt, więc ostatnio słucham niemalże wszystkich około-rockowych gatunków muzyki, ale punk rock dalej jest tym najważniejszym. Nawet znajomi się śmieją, jak przynoszę kolejną punk rockową płytę do radia „znowu ten punk rock, ile można?”. Ile? Aż do śmierci J





,,,,,,,,,,,,,,,,,,,

   
Były wczesne lata 90-te wybrałem się na koncert do miejskiego klubu - grały 3 zespoły punk rockowe - CRC, Skarabeusze i jeszcze jeden zespół. Już samo podejście pod klub było dla mnie szokiem - takiej ilości punków q jednym miejscu nigdy nie widziałem - było około 500 osób . jak grały zespoły nie pamiętam - byłem pod wielkim wrażeniem pogo , następny koncert juz nie był az takim wrażeniem - nieco więcej juz wiedziałem i już kiedyś widziałem  ./W/









 ...chcieliśmy wykrzyczeć swój protest ...
    Krzysztof Grabowski/Dezerter/



 Początki kapeli to rok 1981. Dla wielu słuchających muzyki to prehistoria. Dla mnie też.
Zaczynaliśmy, jak większość kapel wtedy. Bez sprzętu, bez sali prób, bez żadnej przyszłości. po prostu chcieliśmy wykrzyczeć swój protest wobec otaczającej nas szarej rzeczywistości. To dość banalne, ale prawdziwe. Punk rock był wtedy zupełną nowością w PRL i trudno było się czegoś dowiedzieć.









Media były w 100% kontrolowane przez państwo, które nie lubiło żadnych ruchów kontrkulturowych. Na szczęście był to okres kilkunastu miesięcy protestów Solidarności i my mieliśmy trochę luzu, bo całą władza była skupiona na opozycji politycznej. Inspiracje dla naszej wczesnej muzyki przyszły oczywiście z Zachodu. Choć zdobywanie płyt graniczyło z cudem, to udawało się od czasu do czasu czegoś posłuchać. W radiu też czasem jakiś redaktor coś przemycił. Moją pierwszą płytą jaką udało mi się kupić był album The Vibrators “Pure Mania”. Potem dopiero ktoś mi nagrał Sex Pistols, Dead Kennedys, The Clach, Ramones, The Damned... Byliśmy opóźnieni o jakieś 3 lata w stosunku do nowości płytowych wydawanych na Zachodzie, ale zupełnie nam to nie przeszkadzało. Pierwsze polskie nagrania pochodziły z nielicznych koncertów rejestrowanych na przenośnych magnetofonach kasetowych. Ale ponieważ koncertów było bardzo mało (kilka rocznie) to i nagrań było niewiele.






Nasz sprzęt to na pierwszej próbie perkusja składająca się z werblka o rak kartonowych pudeł zaniast kotłów, gitara i bas produkcji krajowej, wzmacniacze z radioodbiorników i distortion wykonany ręcznie przez Roberta, mikrofon od magnetofonu. Próba odbyła się u mnie w domu. Potem kolejne lata to nieustanne szukanie nowych miejsc prób, w których koniecznie musiała być perkusja i wzmacniacze. Pierwszy prawdziwy sprzęt udało nam się kupić w roku chyba 1987, po siedmiu latach grania i to tylko dzięki austriackiej telewizji, która zapłaciła nam za możliwość filmowania naszej próby. Dużo by wspominać. Opisałem to wszystko w mojej książce. zajęło mi to kilka rozdziałów. Kto czytał ten wie...
Lata 90. to zupełnie inna bajka. Raj dla polskiej sceny, koncerty, trasy, wyjazdy, wydawnictwa, ziny... to był chyba najlepszy okres polskiego undergroundu.








Wyżyj się, młody jesteś... 

Qpa /TRIPIS and DIZEL/




Z mojej perspektywy wspomnieniowej, w latach 80’ gusta muzyczne kreowane były wielotorowo - pomimo do dziś powtarzanych już w formie legend opowieści o szczelności żelaznej kurtyny Jak ktoś miał radio, umiał zorganizować ściepę na kasetę kolektywnie kupowaną u „Pudla” na Karmelickiej albo miał chody na giełdzie „Pod przewiązką” a na dodatek kręcił się w towarzystwie, które nie bujało się na sali gimnastycznej w bluzach z siateczką przy niemieckim popie, to miał się całkiem OK.

Ja miałem to szczęście i parę osób, które szczęściu pomogły. Na wskroś metalowy Plaster, zakręcony Wuju, Korzeń od fali, Magda fanka rodzimego punka, Waluś wyznawca zjednoczonych stanów hardcore-owych, załogi kozłówkowe, prądnickie, salwatorskie… muzyczny wór rozmaitości. Celem było poznanie a środkiem czerwone BASFy 90-tki, które się kupowało w Pewexie za dolara podarowanego przez ciocię albo zdobywało na różne dziwne sposoby (wcześniej ZK-120 i niekończące się szpule, które łykały po mikrofonie co radio podawało). Moje kasety na początku łykały głównie kudłatych artystów (do dziś mam wielki sentyment do Assassin czy Sodom), z czasem do pierwszego rzędu na półce przesunęły się kasety D.R.I., Lärm, Black Flag, S.O.D. czy Defecation.
WAR CRIMES  

No i pierwszy poważny band. Kwartet WAR CRIMES w składzie Waluś/Gordy/Denat i ja – wtedy jeszcze na gitarze, rąbał surowego hc punka w latach 87-89. Set 18 piosenek granych nerwowo w niecałe 20 minut, poważny przegląd w Bielsku-Białej, suport przed Inkwizycją w MDK na Podwawelskim i niezapomniany koncert dla I klas ZSM nr 2, w połowie którego udało nam się doświadczyć klasycznego cut-power z tekstem „Brawa dla zespołu, ale niestety musimy już skończyć”. Pamiętam, jak matka mówiła ze śmiechem: „Wyżyj się, młody jesteś, przejdzie Ci”. W takim razie nadal jestem albo młody albo niewyżyty, bo jakoś nie przeszło.





 ...człowiek cieszył się (jak dziecko) z każdego nagrania, plakatu, przypinki (nie to co teraz)... 

Shade Poland



Apropo moich muzycznych wspomnień, nigdy nie zapomnę pierwszego w moim życiu koncertu metalowego, który odbył się w Rzeszowie za kinem "mewa" park. Było to bardzo upalne lato w dniu sw. komunistycznego 22 07 rok około 1986. Zespołem, który miał wystąpić jako gwiazda było Poznańskie Turbo.
Koncert o mały włos nie doszedłby do skutku z powodu dużego opóźnienia spowodowanego przez zespół . Pan prowadzący ipreze ogłosił zeby ludzie się powoli rozchodzili bo zespół nie przyjedzie i żeby nigdy nie kupować ich płyt az tu nagle zajechał busik z Poznańskimi tablicami, pan prowadzący szybko odszczekał co zapowiedział kilka sek wcześniej i koncert się odbył. wiadomo były to lata 80 te i połączenia tel. kom. nie działały stąd całe to zamieszanie. Nie muszę chyba pisać jaka to była frajda dla 9 cio latka (czyli mnie) kiedy zobaczył swoich idoli na żywo dodam tylko że koncert był za free, zagrali cała "kawalerie ..." i na bissa "syna burzy" (eh ...aż się łezka w oku kreci )






Jak zdobywałem pierwsze nagrania?? Oczywiście od znajomych, z radia. Pamiętam jak około ćwierćwieku temu mój starszy o 5 lat kuzyn wpadając w odwiedziny wziął ze sobą dwie kasety. Były to wtedy nowości: pierwszego Kata -666 i Metallice - Ride the Lighting od tego czasu się zaczęło. Były to ciężkie czasy. W sklepie było raptem parę płyt na krzyż, odwiedzało się głownie księgarnie muzyczne u nas w Rzeszowie istniał sklep "fonokram" w którym można było coś nabyć, ewentualnie nagrać sobie odpłatnie na kasetę wymarzoną płytę. Pamiętam audycje metalowe : "muzyka młodych" , "muzyczne tortury" i jak nagrywałem sobie właśnie z radia np metallice "master of puppets" czy Pierwszy testament "the legacy". Schodziłem także parę pieter w dól do kolegi z magnetofonem marki 'kasprzak" i kablem do przegrywania tzw piatką bo on miał irona "number of the beast". Były to czasy kiedy człowiek cieszył się (jak dziecko) z każdego nagrania, plakatu, przypinki (nie to co teraz)...
Pamiętam jak szwendałem się po mieście z nadzieją ze uda mi się coś wychaczyc (i nie chodziło tutaj o płeć piękną hehe.... i można było kupić kasetę metalową w kiosku ruchu. W ten oto sposób nabyłem Destroyersa " noc królowej ... " i mam ja do dziś he.









Moje pierwsze próby z zespołami odbywały się w salce w domu kultury na moim osiedlu, która dzieliliśmy min z zespołem epitome i punkowa formacją Smar Sw. Mieliśmy wtedy wspólne gary firmy "polmuz", jakieś stare piece firmy "regent" itp, ogólnie problemy ze sprzętem były spore.Z tego co pamiętam to za ścianą mieścił się klub bilardowy, którego klienci niebyli zadowoleni z naszych poczynań.







muzyka powinna ludzi łączyć... 

diony/desperat zine,tharnedort,desperat/





Mimo tego że obecnie bardziej jestem związany ze sceną hc-punk,muszę się przyznać ze swoją przygode zaczynałem od muzyki metal,a konkretnie trash metal.
Choć to i tak nie cała prawda ponieważ jeszcze przed metalem słuchałem takich gigantów jak cccath czy modern talking...hehe,,,i nadal mi się ta muzyka podoba...ale to już działa sentyment w większym stopniu.
Jak to przeważnie bywa nasze pierwsze upodobania muzyczne/i nie tylko/kształtuje środowisko w jakim się obracamy.Nie mogło być inaczej i w moim przypadku,
ekipa z mojego bloku,koledzy ze szkoły przeważnie wszyscy słuchali trash metalu.
Obecnie można właściwie w sklepach muzycznych zakupić wszystko,wybór jest duży,,,
no jedyny ogranicznik to może zasoby portfela hehe.W latach gdy zaczynałem słuchać tej muzy/koniec lat 80ątych/ pod względem dostępu do nagrań było gorzej niż ciężko.







W naszym mieście/Dębica/na początku nie było ani jednego sklepu gdzie można by zakupić coś z naszych klimatów.Aby zdobyć jakąś kasetkę,plakat,naszywki czy plakietki,trzeba było
urządzi sobie wyprawę do większych pobliskich miast jak Rzeszów,Mielec,Kraków.Napisałem wyprawa...w tamtych latach gdy miało się kilkanaście lat podróż gdzieś dalej była naprawdę wielkim przeżyciem.
Zwłaszcza jak wracało się z jakąś nową kasetką czy plakatem ulubionej kapeli.Dostęp do tego był trudny...ale satysfakcja jak udało się coś zdobyć ogromna.Pożyczanie kaset,kopiowanie nagrań od kumpli.W radio
było parę audycji gdzie puszczano od czasu do czasu całe albumy,piractwo kwitło w PRL-u.Pierwsze kasety z taką muzyką były niby oryginalne co nie zmieniało faktu ze były to totalne piraty hehe.Firmy TACT np.
Oczywiście słuchając takiej muzyki trzeba było zadbać o odpowiednie image.katana,naszywki,przypinki,opinacze wojskowe/glany były raczej rarytasem,jak i posiadanie skóry/z perspektywy czasu
wyglądało to może śmiesznie,ale taki był czas,niby fabryki wyrabiały 200 procent normy a mimo to półki sklepowe nie oferowały zawiele.Pozostawało radzić sobie samemu.
Musze jeszcze dodać ze łatwo było się pozbyć swoich gadżetów ,obowiązkowo wypadało znać składy kapel....hehe Pamiętam jak tak przyodziany/mając wtedy z 14 lat/ przechodziłem w Dębicy obok /blaszaka/
i na mojego pecha stali tam starsi załoganci .Trochę ugięły się moje kolana,bo pomyślałem sobie że piękne naszywki i plakietki za chwilę stracę...
Jednak najwidoczniej trafiłem na ich dobry dzień i usłyszałem tylko/zobacz nowe pokolenie rośnie/hehe









W tym samym czasie zacząłem się interesować elektroniką.Najpierw sprzęty naprawiałem dla siebie a potem i koledzy zaczęli mi do naprawy przynosić.Przyszedł taki czas ze wzięło mnie na gitarę elektryczną,
jako że nie było mnie stać na kupno gotowej postanowiłem pierwszą złożyć sam.Efekt był taki że niedało się jej nastroić ale podpięta do wzmacniacza wydawała już jakieś dźwięki.
Potem zrobiłem drugą i w końcu poskładałem trzecią ale na gotowym gryfie i korpusie/produkcji malinek a jej wcześniejszym właścicielem był gitarzysta z magnificat/i to można było już nazwać gitarą,
zresztą działa do tej pory.Więc było zamiłowanie do muzyki,gitara przyszedł czas by założyć zespół.Tak właśnie powstała moja pierwsza punk kapela DESPERAT.Zawsze to będę powtarzał...to były piękne czasy.
Graliśmy u perkusisty na budowie,wielki ukłon dla jego rodziców za zrozumienia...hehe Było głośno a i texty piosenek zawierały różne buntownicze sformułowania...hehe





Dodam jeszcze że był w moim życiu taki okres że praktycznie wszystko związane było z muzyką-słuchanie muzyki,naprawa sprzętów,gra w zespołach.wydawanie zina
i właściwie praktycznie większość moich znajomych to byli ludzie słuchający punka czy metalu.Ja jako że słuchałem tego wszystkiego dla metali byłem punkiem a dla
punków metalem...i zapewne nadal tak jest.Jednak ja nie chcę ulegać takim podziałom,jak dla mnie muzyka powinna ludzi łączyć a nie dzielić,i wiem że jeśli ktoś ma umysł otwarty zrozumie to,
a jeśli nie...trudno.Kocham muzykę za to jakich wrażeń potrafi nam dostarczyć i jak niekiedy bardzo pomaga nam w życiu.

 
                               


4 komentarze:

  1. w przygotowaniu kolejna częsć wspomnień muzycznych z tamtych lat...więc podsyłajcie parezdań od siebie w tym temacie....nie tylko dla muzyków

    OdpowiedzUsuń
  2. Diony ... pod wrażeniem jestem .. ja nie znam za bardzo tej muzy , hardrock , Metal .. to cos dla mnie , ze tak powiem za głosne i niezrozumiałe .. blog ciekawie pokazany .. odizolowana byłam od takiej muzyki ... ale dalej bede tu zagladac , aby czegos sie wiecej dowiedziec ... nazwy zespołów to dla mnie nieznane ... trupie czaszki kojarza sie ze strachem ... hewi metal , czy inna muza dla kazdego - wedle jego gustu ... pisz dalej ...

    OdpowiedzUsuń
  3. To dla mnie za ciezka muza ... nie rozumiem jej ... zylam wtedy inaczej .. ale ciekawi mnie jak sie dalej losy tych ludzi potoczyly ... zycze Desperat tobie powodzenia ... kontynuj dalej blog .. pozdro

    OdpowiedzUsuń