wtorek, 5 grudnia 2017

Wspaniałe Kobiety z Krusha e Madhe - Haxhi Dulla






Wspaniałe Kobiety 

z Krusha e Madhe



Wojny wywołują mężczyźni. 
Kobiety i dzieci, nawet jeśli uda im się ocaleć, cierpią potem do końca życia. Gdy w Kosowie w końcu nastał pokój, to kobiety musiały chować ojców, mężów, synów i budować przyszłość dla siebie i dla tych, co przeżyli. 
Podziwiam i szanuję kobiety , które mimo ogromu cierpień, potrafiły odmienić nie tylko swój los ale i całej wioski. Jeżeli świat przetrwał, mimo odwiecznie toczonych wojen, to dzięki takim kobietom jak te z Krusha e Madhe.

Kobiety z Krusha e Madhe znane są w Kosowie jako Owdowiały Kobiety. Zostały wdowami w dniach 25, 26 i 27 marca 1999 r., kiedy ich wieś została zaatakowana przez serbskie siły zbrojne. Na podstawie raportów OBWE i Human Rights Watch wieś Krusha e Madhe położona w gminie Rahovec jest uważana za jedną z najbardziej zniszczonych miejscowości w Kosowie. Jej mieszkańcy początkowo zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów, a gdy to zrobili, Serbowie kazali mężczyznom w wieku od 14 do 73 lat ustawiać się w szeregu. Odebrano im dokumenty, pieniądze kosztowności, następnie wywieziono i rozstrzelano. 

Po wojnie odkryto 8 masowych grobów, 2 krematoria. Członkowie serbskiego wojska, paramilitarnego i policyjnego zabili 241 cywilów, w tym pięć kobiet i siedmioro dzieci. Wielu ciał do dziś nie odnaleziono. Serbowie spalili 793 domy, szkoły, centrum kulturalne, zabytki i większość sprzętu rolniczego mieszkańców wioski. Kobiety i dzieci uciekły z Krusha e Madhe na albańską granicę

Zaraz po zakończeniu wojny kobiety wróciły do spalonej wsi , musiały zastąpić mężczyzn i stać się głowami gospodarstw domowych, zadbać o dzieci, ich nakarmienie i wykształcenie. Początkowo żyły w skrajnym ubóstwie i okropnych warunkach. Większość dzieci, które były świadkiem potwornych wydarzeń miały problemy ze snem i jedzeniem, trudności z koncentracją. Niektóre zapomniały umiejętności czytania i pisania.

Wdowy założyły Stowarzyszenie Gratë e Krushës de Madhe. Ich pierwszym celem było odszukanie ciał pomordowanych bliskich. Jednocześnie uznały,że działajac razem łatwiej im będzie zarobić na utrzymanie. Stowarzyszenie zamieniły na spółdzielnię rolniczą "Krusha e Madhe", która hodowała, przetwarzała i sprzedawała warzywa. Ich pomysłowość i zaangażowanie zostało dostrzeżone. Udało im się pozyskać sponsorów - instytucji krajowych i zagranicznych. 

Dzięki temu, zamiast wyczerpującej pracy ręcznej, zaczęły obsługiwać otrzymane maszyny i urządzenia. W 2011 roku we wsi zostały zorganizowane warsztaty dla rolników aby nauczyć ich jak prowadzić produkję rolną, by warzywa i owoce spełniały wysokie normy jakościowe, a przetwory z nich były smaczne. 

Wraz ze wzrostem produkcji, kolejne kobiety zatrudniane są na pełne etaty. Obecnie spółdzielnia zaopatruje w przetwory, oparte na tradycyjnych recepturach, 28 miejscowości w Kosowie. "Krusha e Madhe" jest liderem w sprzedaży warzyw, takich jak marynaty, pomidory, papryka, ziemniaki itp. Spółdzielnia jest również znana z produkcji ajvaru, którego produkcję umożliwiła kolejna linia produkcyjna. W tym roku spółdzielnia zaczęła z powodzeniem sprzedawać swoje produkty w Szwajcarii i Niemczech.

Większość kobiet pozostało wdowami. Ciężko pracując odmieniły los swój i swojej wioski. We wsi nie ma już śladów wojny. Blizny po niej zostały na zawsze w duszach tych kobiet.
Jeżeli będziecie kiedyś w Kosowie, kupując ajvar lub warzywne przetwory, popatrzcie na etykietę. Zawartość słoika to "made in dzielne kobiety z Kosowa"


Haxhi Dulla


piątek, 1 grudnia 2017

Necrosodomistical Slaughter










Necrosodomistical 

Slaughter



Projekt pt. Necrosodomistical Slaughter powstał w wyniku posiadania nadmiaru wolnego czasu przez jednego z płockich "muzyków" w sierpniu 1992r. 
W ciągu pierwszych trzech dni działalności zespół złożony z Defloratora (dr., voc.) i Bestial Destroyera (guit. voc.) nagrał dwie taśmy demo przy pomocy dostępnego sprzętu marki "Kasprzak", które nigdy nie były i nie będą publikowane.






Przez kolejne lata projekt funkcjonuje okazjonalnie podczas niezwykle rzadkich prób, w których biorą udział różni muzycy i powstają kolejne nagrania dokonywane przy użyciu przypadkowego sprzętu. 
W 2012 r zespół wszedł do specjalnie na tą okazję stworzonego studia "4D" i przygotował oraz zarejestrował utwory na debiutancki album, który wydany został własnym sumptem wiosną 2013 r.






W tym roku skład na chwile zasila na drugie wiosło niejaki Szalik. W tym momencie zespół zaczyna koncertowanie. W tym okresie również powstaje Epka " Socially Misfit" wydana również własnym sumptem. 
Nasze drogi z Szalikiem po jakims czasie sie rozchodzą i pozostajemy kwartetem. Az po dziś dzień. wynikiem trwania w tym składzie jest masa koncertów z takimi kapelami jak Squash Bowels, Clitgore, G.O.R.E., Unborn Suffer, FAM, Straight Hate , Zachlapany Szczypior, Diphtheria czy Witchrite.






Wydawnictwa:

"Necrosodomistical Slaughter" - 2013
"Socially Misfit" - EP - 2014
Split with Subhuman Hordes - 2015
"Infected By Old School" - Split with Cementery Whore/Nuclear Holocaust/Hell United - 2016
Live Split Tape with Witchrite - 2016









https://www.facebook.com/Necrosodomistical-Slaughter-243339155797127/





czwartek, 30 listopada 2017

Thief Of Time - dungeon metal










Thief Of Time 

dungeon metal



Zespół został zawiązany w 2015 roku z inicjatywy Szymona Balcerka. Dungeon Metal bierze się z połączenia doomowego wokalu i niejednoznacznych, mrocznych tekstów z wysokimi harmoniami gitar i klawiszy. Obecny skład gra od czerwca 2016.






skład:

Szymon Harris Balcerek - perkusja 

Łukasz Kubis - klawisze

Sebastian Kubis - gitara rytmiczna

Adrian Hudzikowski - gitara prowadząca

Michał Goździkiewicz - wokal

Pędzel - bas 



https://youtu.be/wn2w_OdC7ds


kontakt-





niedziela, 26 listopada 2017

W domu spali żołnierze (wspomnienia) - Zenon Cichy






Zenon Cichy

W domu spali żołnierze 

(wspomnienia)


Urodziłem się w październiku 1945 roku we wsi Wojnowice w woj.
poznańskim (powiat Nowy Tomyśl), więc wojnę znam tylko z opowiadań
i wspomnień rodzinnych oraz obserwacji ich skutków. Ponieważ są,
moim zdaniem, dość ciekawe, pragnę się nimi podzielić.
Na początku wojny była paniczna ucieczka rodzin furmankami z Wojnowic
w głąb kraju. Zostali nieliczni, przeważnie starzy ludzie i pilnowali dobytku
swojego i sąsiadów. 

Wkrótce jednak wszyscy wracali na własne
gospodarstwa, bo już wszędzie byli Niemcy. Starsze rodzeństwo zostało
wywiezione na roboty do Niemiec. Na szczęście brat i siostra trafili do
ludzkich bauerów, siostra była traktowana niemal jak członek rodziny.
Ponieważ byli w tej samej miejscowości, mogli się ze sobą spotykać,
było im raźniej. Po wojnie dzieci bauera, którymi zajmowała się siostra,
przyjeżdżały ją odwiedzać i przywoziły upominki i różne rzeczy, których
u nas było brak.

Podczas przemarszów przez wieś Niemcy często obierali sobie naszą
chatę - lepiankę pod strzechą jako kwaterę na nocleg, zamiast okazałych
budynków. Widocznie czuli się w niej bezpieczniej. Do rodziców odnosili
się przyzwoiciej, niż Rosjanie, którzy wyzwalając nasz kraj też obrali sobie
naszą chatę na nocleg. Powyjadali nam zapasy, pili wódkę w nadmiarze
i wtedy się awanturowali. Nawet pijany Rosjanin mierzył karabinem do
mamy, by ją zgwałcić, ale dowódca w porę to zauważył i go odsunął.

Na naszym polu przy drodze został zakopany niemiecki jeniec, zastrzelony
przez żołnierza rosyjskiego, który prowadził grupę Niemców
i sąsiadom z drugiej strony drogi wydał polecenie zakopania go. Nieznana
jest tożsamość tego Niemca. 
Brat mi pokazał to miejsce i pamiętam, że
tam przez jakiś czas zboże bujniej rosło.
Do mojej klasy chodzili koleżanka Basia i kolega Zdzichu, którzy
byli dziećmi Rosjan, lecz nie znali swych ojców. Byli owocem gwałtów
żołnierzy rosyjskich na polskich dziewczynach i kobietach, gdy wyzwalali nasz kraj.
Ponieważ urodzili się krótko przed i po mnie, a mnie w rodzinie nikt się nie spodziewał, bo rodzeństwo było już dorosłe lub dorastające, zaczynałem mieć wątpliwości, czyim jestem dzieckiem. Na szczęście kiedyś, gdy byłem w sąsiednim miasteczku Opalenica, ktoś, kto znał mojego ojca, zapytał mnie: "Ty chyba jesteś syn Cichego, bo taki podobny?" To rozwiało moje wątpliwości.



( fragment książki "Urodzony za późno" ) 




środa, 22 listopada 2017

Temperatura metalu - Piotr Kasperowicz



Temperatura metalu


Wszystko, o czym myślałem wcześniej, straciło znaczenie. Bezsilność odzierała egzystencje z jakiegokolwiek sensu, a gniew narastał potwornie kształtnie wobec odniesionych strat. Jedna informacja zdeklasowała wszelkie dotychczasowe priorytety. Wewnętrzny ład wypracowany przez lata pracy nad sobą, nagle okazał się warty mniej niż gruba waluta po denominacji. Odczytałem zaistnienie faktu wcześniej niż inni. Nie chciano mówić o szczegółach przez telefon, ale ja wiedziałem już w momencie kiedy tylko padło pytanie:
- Co się stało?
Oczywiście wytłumaczyłem to sobie jako kolejne czarnowidztwo na motywach moich ulubionych skłonności, zazwyczaj polegających na szukaniu w mroku wszelkich prawdopodobnych rozwiązań. Uwielbiałem prorokowanie nad próżnym. Przewidywanie w możliwościach, które zazwyczaj nie mogły się wydarzyć. Niestety, tym razem wyobrażenia okazały się trafne. Tak absolutnie, idealnie i stuprocentowo w punkt. W sam środek podłości. Przebłysk świadomości szybszy niż impuls we wnętrzu światłowodu.
Wczoraj, kiedy jako niezrealizowane medium przeżywałem kolejne nic nieznaczące załamanie. Chwilową zapaść w sobie opartą na bazie niemocy. Zwykłą nieciągłość stabilnego nastroju, niewartą wzmianki w katalogu zdarzeń. Była to jednak poważna, emocjonalna wyrwa, niczym przydomowa depresja w obejściu samotnej chatki posadowionej w Alpach, w strefie lodowców. Dokładnie wtedy, wczoraj popołudniu, w pewnym momencie ogarnęła mnie fala pozytywnych odczuć.
- Sąsiad nie żyje. Zginął. Na miejscu. W wypadku samochodowym. Wczoraj. Popołudniu.
Odwiedził mnie sąsiad. Jako przepływające lśnienie. Stanowiłem bowiem drobny fragment życia zmarłego, a to akurat w tamtej chwili całe życie wyświetliło mu sie przed zamykanymi na wieki oczami. Umykająca z ciała energia, która po drodze do domu powraca wszystkimi kanałami, które kiedyś odwiedziła, lub które kiedykolwiek dały jej powód do zaistnienia. Przemknął obok mnie jak wiązka fotonów, widoczna jedynie dla serca. Jeden z tych bardziej lubianych przez mnie współmieszkańców. Jak na ironię.

Do tego stopnia optymistyczna, że zacząłem śmiać się w trakcie ślęczenia nad książką i czytania po raz setny jednego zdania, które wciąż przepadało w próżni pomiędzy kartką, a stanem mego umysłu. Jednocześnie pomyślałem, że wariuje, i że to jakaś wyższa moc oświetliła na moment moje utytłane w czerni myśli. Chociaż według osobistego pojmowania, oba te zjawiska na raz zdecydowanie się wykluczały. Nie odbierałem nigdy ciemności i światła jako zjawisk choćby zbliżonych do zborności w swym występowaniu. Teraz już wiedziałem. Połączyłem punkty w czasie. Jeszcze nie oszalałem.
Wiadomo, chamów nie wzywają do nieba przed czasem. Mieszkał dwa pokoje dalej. Był taktowny i kulturalny. Inteligentny, szczupły, wysoki, przystojny. Dostał od życia pełen pakiet. Na krótko. Jakby tylko wypożyczono mu to wszystko bez możliwości prolongaty. Niewyobrażalne świństwo losu, darowane w ozdobnej szkatułce z bogato inkrustowanymi złotem detalami. Jak tort urodzinowy przełożony najmniej szlachetną z pleśni. Wczoraj martwił się o stan projektu jaki miał przygotować do pracy, a dziś osiągnął temperaturę metalu w przemysłowej lodówce. Jutro po nim zapłaczą. Pojutrze załamią ręce. Za tydzień uczczą chwilą milczenia. Za miesiąc zapomną. A ja to wszystko będę czuł.
Kilka dni później odbył się pogrzeb. Wiało i rzucało lodem jak w styczniu na tatrzańskiej Dziurawej Przełęczy. W kaplicy spotkałem jego brata. Wychodził z matką z zakrystii. Szli pod rękę. Choć w zasadzie to ona prowadziła jego. A raczej jego umęczone ciało pozbawione chęci życia i sensu ku temu. Identyczne z wyglądu i w szczegółach zachowania, jak to u bliźniaków. Wtedy już nie wytrzymałem.
Piotr Kasperowicz

niedziela, 5 listopada 2017

MY LUNATYCY-rzecz o Republice







MY LUNATYCY-rzecz o Republice



Pierwsza książka napisana przez fanów kultowego, toruńskiego zespołu Republika, 
zawiera wywiady m.in. z menadżerami grupy, rodziną (m.in. z córką Grzegorza Ciechowskiego Weroniką Ciechowską, szwagierką Grzegorza Agnieszką Wędrowską i siostrą Ciechowskiego Aleksandrą Krzemińską) , przyjaciółmi muzyków i przede wszystkim z... fanami zespołu. 






Stanowią oni bowiem wciąż biało-czarną armię miłośników Republiki. Ich wspomnienia nie tylko pokazują fenomen legendarnej grupy, ale także podkreślają, jak ważnym zespołem w ich życiu była i jest Republika. 
Dzięki rozmowom z toruńskimi muzykami, gwiazdami ogólnopolskiej sceny alternatywnej poznajemy miejsca najbardziej związane z Republiką, przede wszystkim klub „Od Nowa”. Poznajemy także toruńską, muzyczną scenę lat 80., która kształtowała oblicze polskiej muzyki rockowej. Bardzo osobiste rozmowy z muzykami Kobranocki, Atrakcyjnego Kazimierza, Rejestracji czy Bikini tworzą niezwykłą atmosferę tej książki.






Autorzy tej publikacji, to rodowici torunianie, którzy od początku istnienia Republiki są jej oddanymi wielbicielami. Podjęli oni wyzwanie i postanowili podzielić się z Państwem wspomnieniami osób, którzy pozostali przy Republice na zawsze. Książka jest hołdem złożonym nie tylko toruńskiej grupie, ale także ogromnej rzeszy jej entuzjastów.






Anna Sztuczka, w latach 80. prowadziła fanklub Republiki „Moje Modły”. Współorganizatorka koncertów związanych z Republiką w „Od Nowie” oraz wystaw w Tczewie. Obecnie menadżerka zespołów Rejestracja, Cela nr 3, oraz Half Light.
Krzysztof Janiszewski, obecnie wokalista zespołu Half Light. Jego album „Nowe orientacje” to hołd złożony Republice.






Liczba stron: 576
Format: 145 x 205 mm
Oprawa: twarda
ISBN: 9788328701090
Wydanie: I











środa, 1 listopada 2017

Zenon Cichy - Quo vadis homo sapiens...?





Zenon Cichy

Quo vadis homo sapiens...?





ZAGADKOWE ŻYCIE

Czy też chcemy, czy nie chcemy -
nie ma rady!
Spotykamy często w życiu
zagadki, szarady!

Posłuchajcie przyjaciele
dobrej rady:
Rozwiązujmy wszyscy razem
zagadki, szarady.

Kto na przykład tym w Bydgoszczy 
ciosy zadał?
Prokurator nie rozstrzygnął!
A to ci szarada!

Kto trujące fiolki rzucił 
do gromady?
Nie wykryją pewnie sprawców
śmierdzącej szarady.

Pamiętamy krwawy Poznań,
Gdańsk i Radom...
Kto do ludzi kazał strzelać - 
do dziś jest szaradą!

Kto towary ściągnął z półek
i spod lady?
Nie odgadniesz tajemnicy
handlowej szarady!

Kto dziś szczerą prawdę głosi?
Kto źle gada?
Telewizja prawdę mówi,
czy to też szarada?

Kto przyjaciel, a kto wróg nasz?
Szkoda gadać!
Bez pół litra nie rozbieriosz -
taka to szarada!

Konfrontacja nam skądś grozi -
trudna rada!
A właściwie, skąd ten kryzys?
Oto jest szarada!

--------------------------------wrzesień 1981r.



DO WSZYSTKICH SUMIEŃ ŚWIATA

Dokąd prowadzi wyścig zbrojeń ? 
Nie trzeba wielkiej wyobraźni.
Do wspólnej śmierci trzech pokoleń -
masowej, gigantycznej kaźni!

Niepewny staje się sens trwania,
żadne pociechy nie pomogą...
Nic przecież po nas nie zostanie!
A jeśli nawet, to dla kogo?!

Więc póki jeszcze nie za późno,
WOŁAM DO WSZYSTKICH SUMIEŃ ŚWIATA:
Bądźmy przyszłości świata kuźnią.
Niech trwa w pokoju długie lata!

Wstrzymać szaleńczy wyścig zbrojeń!
Wyplenić wszelkie zło na Ziemi,
aby nie było zbrodni, wojen,
kalek i z głodu ludzkich cieni!
Zenon Cichy
KTO ODPOWIE?
Dokąd na oślep świat ten pędzi?
Jaka go siła tak pogania,
że się znajduje na krawędzi
ludzkiego bytu i konania?

Kto nam szykuje koniec świata?
Czy Bóg, czy człowiek jego sprawcą?
Kto wie, jaka ostatnia data?
Kto będzie tylu ciał oprawcą?

Czy świat ten światem jest ostatnim?
Co niesie era atomowa?
Czy ktoś przeżyje ten kataklizm?
Czy życie zacznie się od nowa?

Kto na pytania te odpowie?
Czy nie ma żadnej już nadziei,
ażeby złu temu zapobiec?
Pójdziemy w nicość po kolei?



APOKALIPSA

Jedzie wóz oświetlony latarniami,
wokół mnóstwo gwiazd marzycielek
o pulsującym życiu na nich,
bo takich w kosmosie jest niewiele.

Czy tylko Ziemia doznała zaszczytu 
być oddaną w posiadanie ludzi,
dążących do jej rozkwitu?
Pytanie to wątpliwości budzi.

Quo vadis homo sapiens,
uznający się za wybrańca Boga?
Zmieniasz linie na swej mapie,
czyniąc wśród sąsiadow wroga!

Prowadzisz stale wyścig zbrojeń,
by mieć przewagę nad swym wrogiem.
Chcesz spełnić jedno ze swych urojeń:
Być na tym globie Panem Bogiem!

Ogarnięty krwawą wendetą
użyjesz najgroźniejszej broni skrycie...
A Ziemia stanie się planetą
jak inne - marzącą, by powstało życie!



JESZCZE NADZIEJA

Jeszcze nas cieszą wiosny
świeżą, bujną zielenią,
jeszcze przyroda służy
żyjącym pokoleniom.

Jeszcze nadzieja w ludziach,
lecz może się tak zdarzyć,
że już nie będzie komu
zliczyć kalendarzy...

Jeszcze wracają ptaki,
wiją gniazda w nadziei...
A jeśli jej zabraknie,
gdzie się wtedy podzieją?



W OJCZYŹNIE MOJEJ

W Ojczyźnie mojej pod polskim niebem
są śnieżne zimy, jesienne deszcze,
wiosny i lata pachnące chlebem...
Tu świat ujrzałem i tutaj jestem.

W Ojczyźnie mojej znam ptaków mowę,
drzewa pozdrawiam serdecznym gestem,
do kwiatów mówię najczulszym słowem...
Tu świat ujrzałem i tutaj jestem.

W Ojczyźnie mojej poznałem słowa,
które składając gładzę i pieszczę.
W ustach mych inna nie zabrzmi mowa.
Tu świat ujrzałem i tutaj jestem.

W Ojczyźnie mojej pod chłopską strzechą
zawarłem przyjaźń ze znanym wieszczem.
Do dziś te księgi są mi pociechą...
Tu świat ujrzałem i tutaj jestem.

W Ojczyźnie mojej zdobywam wiedzę,
każdy dzień kończę kartek szelestem.
Dziś nad strofami i rymem siedzę...
Tu świat ujrzałem i tutaj jestem.


W Ojczyźnie mojej kryzys, odnowa
spowodowana ludu protestem
i niepisana z sobą umowa...
Tu świat ujrzałem i tutaj jestem.

W Ojczyźnie mojej ja się nie poddam,
choćby nadeszły chmury złowieszcze.
W razie potrzeby życie swe oddam.
Tu świat ujrzałem i tutaj jestem.

W Ojczyźnie mojej ziemia jak matka
przytula dzieci do swego łona,
więc bronić trzeba jej do ostatka...
Tu świat ujrzałem i tutaj...skonam.

Maj 1984 r.

Motto:
"W mojej ojczyźnie, do której nie wrócę..." /Czesław Miłosz/.



W WIECZNYM ŚNIE?

Czy tylko w wiecznym śnie
nie starzejemy się
i jesteśmy szczęśliwi,
chociaż już nie żywi?!

W jakim stanie zmartwychwstanie
ciało spłodzone, a nie narodzone,
zgniłe, rozerwane albo skremowane ?

Gdzie zmartwychwstałych
Pan Bóg pomieści?
To mi się w głowie nie mieści ! 

Czy ktoś do mnie przyjdzie
i o tym mi powie?
Czy do własnej śmierci
tego się nie dowiem?!

27 września 2010 r.



MOJA POEZJA

Moja poezja - ulotna chwila.
To klekot boćka i lot motyla, 
to zapach trawy, kolory kwiatów,
to poszum liści w powiewie wiatru...
To dni i noce i pory roku,
to znane dźwięki i odgłos kroków...
To teraźniejszość, przyszłość i przeszłość,
to żal za wszystkim, co już odeszło...
To bicie serca - odzew mej duszy,
to głazy, które słowem chcę wzruszyć!
To szarych ludzi troski, wesela,
to dzień powszedni, święto, niedziela.
To warkot maszyn i praca znojna,
to zawsze pokój, a nigdy - wojna!
To łan pszenicy, zboże w stodole,
to dach nad głową i chleb na stole!
To czułość matki i dziecka uśmiech,
to kołysanka nad jego łóżkiem...
To las i pole, góry i morze,
to biel i czerwień i polski orzeł!
To mowa polska dźwięczna i prosta,
to hymn radosny i smętna piosnka...
To wieś rodzinna, Gorzów, Warszawa,
to mała sprawa i wielka sprawa.
To ziemia polska piękna i żyzna.
Moja poezja - moja Ojczyzna!







Zenon Cichy


 ur. 22.10.1945 r. w Wojnowicach woj. Wielkopolskie. Od 1970 mieszka w Gorzowie Wllp. Magister filologii polskiej, nauczyciel jezyka polskiego od 1966 r do 1988. Poeta i autor tekstów piosenek wykonywanych przez kapele WALIZA. Autor 3 tomików: POD JEDNYM SŁOŃCEM, JESZCZE NADZIEJA i URODZONY ZA POZNO.  Od 2006 r. na emeryturze prezentuje swoje wiersze z pamięci w bibliotekach, klubach i programach słowno-muzycznych.




wtorek, 31 października 2017

Dagmara Dagga Eliassen ...szary człowiek w szarym tłumie...





Dagmara  Dagga  Eliassen

...szary człowiek 

w szarym tłumie...


































































Dagmara  Dagga  Eliassen




Co tu pisać o sobie...
Szary człowiek w szarym tłumie :)
Lubie wszystkie kolory ,czarny to też kolor .
Pastele .
Pepsi - Elvis lubił też Pepsi . Star Wars .punk rock A Ozzy to mój ojciec . Lukrecje .koty .i modliszki.

I nie mam tv nie czytuje gazet
 maluję Od zawsze -
Ale miałam przerwy
Ostatnio wróciłam do pasteli po 6 latach
Teraz akwarele po 20 stu latach

 najchętniej maluje Twarze i zwierzęta
Akty
Fascynują mnie koty
Bo Maja takie miękkie linie
Koty są anarchia w rysunku☺️
Ptaki się fajnie rysuje
Konie klasycznie
Wszystko w koniach jest według  reguł proporcji
I anatomii.
Tak naprawdę to nie musisz widzieć konia żeby go rysować - jeśli Znasz jego budowę
😂
Ale emocje w ludzkich twarzach to pasjonujące
Człowiek jest piękny
No i pastele to fantastyczna technika koloru
Uwielbiam zacierać barwy
Nie znoszę rysować dzieci
Bo sa nieproporcjonalne
I nie lubię na zamówienie
Wiesz mamusia dumna z aniołka - A ja widzę wszystko
- nie jesteśmy perfekcyjni i mnie to kreci ,ale mamusia chce portret idealnego piękna
Bo tak widzi swą pociechę
Miłość i próżność
Lubie obdarzać portretami Ludzi z własnej woli i jak jest miedzy nami jakaś więź emocjonalna.

Rozdaję ☺️ coś tam sprzedałam - ale ja tak nie umiem , i nie sa to Dzieła ☺️ Dzieła wiszą w muzeach - to powiedzmy tylko próba przetrwania w szarej rzeczywistości ,forma wyrażenia siebie ☺️Masz za dużo myśli i chcesz je poukładać.
Uspokoić je.
Obiektywnie z rysunku pastelą nie da się utrzymać rodziny 😉
I nie warto sprzedawać siebie samej.


Dagmara Eliassen +4798418531 
dagmaraolga@gmail.com





czwartek, 19 października 2017

Frenatron - thrash metal










Frenatron 


- Szczecińska Thrash metalowa formacja powstała na przełomie 2015 roku z inicjatywy dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą gitarzystów: Damiana "Mleka" Góreckiego i Igora Zaprzały - w składzie: 


Mleko - Git. rytmiczna
Igor - Git. prowadząca
Michał - Bębny
Wadim - Bass
Piotr "Szatan" Drobina - Voc.


Po kilku zmianach składu, oraz próbach znalezienia odpowiedniego wokalu role gitarzysty prowadzącego przejmuje Łukasz Stefanowski, Mleko wskakuje na wokal, Grzegorz Zasik na bass i jesienią 2016 roku zespół jedzie do Gdańska, aby w studiu "147" zarejestrować swoją pierwszą EP zatytułowaną "Back 'Em Up with More METAL". 






Zespół zagrał kilkanaście koncertów w Polsce, miał okazje supprortowac m.in: Amerykanski Hirax, Brazylisjka Nervose, Claustrofobie czy legendarny Wolf Spider, oraz zagrać na festiwalu Out of the Crypt w południowych Niemczech.








poniedziałek, 16 października 2017

Janusz Kliś - ... wiersz emigranta ...






Janusz Kliś


... wiersz emigranta ...





(wiersz z tryptyku EMIGRACJA – ABERRACJA)


                    I

wiersz emigranta 
to miasto – w stanie ciemności
pełne ślepych ulic i kanałów 
świętych żebraków 
i bezdomnych bohaterów
szaleńców

pełne banałów i ułudy 
błyszczącej neonami
deszczu i piorunów
okresów suszy

wiersz emigranta 
to miasto – w stanie wojny
pełne uniesień i upadków
cynicznych graczy
i świateł niepokoju
w Down Town 

pełne szarości i odwagi
łatwego  pocieszenia
żalu i zieleni
na banknotach

wiersz emigranta 
to miasto – w stanie bólu
pełne szarpanych ran i tęsknoty
zastępczy świat 
i  czająca się jak własność
o b c z y z n a 

                                  Chicago 2010 r.






KWITNIE PRERIA


wystarczy unieść głowę
w pachnący szept przestrzeni
i w pierwszym oddechu
nadepnąć na falujący dywan
soczystych traw

zakołysać się – zatoczyć
i runąć z roziskrzonym słońcem
w objęcia preriowych kwiatów

na zatracenie i zmartwychwstanie
na wiarę świerszczy
i motylich snów  

w dzikim uścisku Purpurowych Jeżówek
łagodnego Krwawnika
i Czarnego Oka Zuzanny chwiejące się łodygi
szmaragdowych wierszy – kwitną

i miłość – zielona jak listek
niecierpliwa
przewraca się ze strony na stronę
w wielkiej księdze natury z żywymi
obrazami wiosny
w Nachusa Grasslands
i w nas 

                            Nachusa Grasslands
                 Nature Preserve Illinois – wiosna 2015 r.




MÓJ DZIADEK I PSZCZOŁY
                       pamięci dziadka Pawła


tam gdzie płot drewniany
kwitnie malwami
i senny dom pod lipą ziewa

tam gdzie słoneczników latarnie
dojrzewają nocami 
i brzoskwiniowe śpiewają drzewa

ubrany w kapelusz żywicznych
aromatów
i koszulę flanelowych wielokwiatów
jak Święty Ambroży
przy pasieczniku krząta się
od rana
z pszczołami szeptem rozmawia
na kolanach

miodowe plastry z uli wybiera
gołymi rękami
słodkim piórem zagarnia kąśliwe jady
i pyłki z nektarami

z brzęczących szczelin wydłubuje
kity – propolisy
nad wieczną młodością
mleczka przelewa pszczele

upadłe Ikary z wosku wyławia
i żądlące słońca wzruszeń
będą z nich wiersze bartnicze
co leczą ludzkie ciała
i dusze

                                 Chicago 2016 r.





DRZEWO OSOBLIWOŚCI


szorstkością kory zarysowani 
w myślach
wetknięci w słoje – obręcze satelit
w zakrzywione spojrzenia kosmosu
uwikłani

odludnieni w głębi

podpieramy horyzont 
wewnętrznej przestrzeni 
chwiejnym filarem 
hipotez

w wirze otchłani
białych i czarnych dziur 
wnikamy jak rdzeń 
w pulsujący pień
równoległych światów

wychyleni z tunelu 
w objęciach życia
przelewamy się – ze słoja w słój
żywicą pragnień – słodką 
jak miód

                                 Chicago 2013 r.





LATO W KAPELUSZU

                                                         
noszę w kapeluszu słomianym
słoneczników latarnie
miodowe
przestrzeń gorącą
na liściach zielonych 
wspartą

i słońc przelatujących
nad słońcami
tysiące

noszę w kapeluszu słomianym
pszczół brzęczenie
lipcowe
pejzaż kolorowy
aromatem łąk utkany
starannie

i słowa ulotne
jak wróble
szare

noszę w kapeluszu słomianym
nieba odbicie
błękitne
dzieciństwo skrzydlate
jaskółek wiszących 
pod dachem

i sny niewinne
jak poziomki
pachnące – upalnym latem

                                        Chicago 2010r.




MADONNA Z KWIATAMI


zastygła w kamieniu
z zamkniętymi oczami
kwiaty rozdaje ubogim
na rozdrożu
na kłopoty
na trwogi

jest w kamieniu serce
żyjące nadzieją
co upadłego
z ziemi podnosi

jest w kamieniu światło
najczystsze
co wzniosłego
na kolana powala

jest w kamieniu miłość
najgorętsza
co wiecznie
w ukryciu rozkwita

wystarczy pokłonić się
a Ona do serca sięgnie
po różę czerwoną
bez kolców
bez słowa
bez kręcenia głową

                                 Chicago 2010r.




DNI NASZE
                             / żonie /

na ranach życia
codzienności szarej
rozkleił się motyl
miękkimi kolorami
tego świata  

...i pięknieje

serce
utkane łagodnością 
rumianków
na czterolistnej koniczynie
złożę 

pod śpiącymi lipami
niech kwitną
spokojnie i cicho 
dni nasze – szczęśliwe
barwione słonecznie
mlekiem i miodem
pachnące
na zawsze – miłością

                          Chicago -  2011r.









Janusz Kliś


         Poeta, plastyk i nauczyciel. Urodził się w 1961 roku w Dębicy 
(obecnie woj.podkarpackie). W 1978 r. za namową krakowskiego poety Tadeusza Śliwiaka debiutował jako siedemnastolatek skromnym, zawierającym 35 wierszy tomikiem poezji pt.„Księżycowy sen”. 
Wiersze publikuje w Polsce, USA i Szkocji. Autor 3 tomików poezji, współautor 
32 antologii i książek poetyckich, 2 płyt CD i licznych publikacji prasowych. 
Zdobywca nagród i wyróżnień w międzynarodowych konkursach literackich
organizowanych przez Polish American Poets Academy, jego wiersze wielokrotnie gościły w audycjach radiowych i programach telewizyjnych w Polsce i USA. 
Ma na swoim koncie liczne spotkania autorskie. W kraju ostatnio jego poezja była prezentowana na Salonie Arystycznym Beaty Anny Symołon w Krakowie. 
Jego utwory znajdzemy też w najnowszej książce Antologa Poetów Polskich 2017, 
wydanej przez Tygodnik Literacko-Artystyczny Pisarze-pl w Warszawie.
Od 1998 r. przebywa i tworzy na emigracji w USA. Uczy klasy licealne w Polskiej Szkole im. Marii Skłodowskiej - Curie w Chicago. Kocha sztukę, przyrodę i podróże, interesuje się życiem i kulturą Indian Ameryki Północnej
Jest członkiem ZLP w Chicago, Polish American Poets Academy w New Jersey.