Izabela Monika Bill
Opowiadanie o cudzie nawrócenia
i uzdrowienia
przez Matkę Maryję.
W pewnym pozornie zwykłym miasteczku, gdzie
oprócz wież starego kościoła z okresu gotyckiego, górowała jeszcze
jedna, wysoka budowla, rzucająca się przejezdnym w oczy. To był dom na
skarpie okazały z każdej strony, przepychem udekorowany z zewnątrz i
wewnątrz, dwa piętra, wieżyczki murowane, wysoki dach. Ale w środku
wielkie sale świeciły zimnem i samotnością. Nie czuć tu było domowego
ogniska ani ciepła rodzinnego. Trudno się dziwić państwo Kowalczykowie
mieli tylko jednego syna. Artur siedział całymi dniami w swoim, ogromnym
pokoju, gdzie wszystko było większe niż on. Czasami miał wrażenie, że
pokój go pożera i przeraża. Czuł się jak Guliwer w krainie olbrzymów.
Jedynym jego przyjacielem był równie ogromny teleskop, ale zawsze razem
siedzieli i podziwiali gwiazdy, więc Artur miał do niego jakiś
sentyment. Często ten młody, bo 22 letni, człowiek przyglądał się
bawiącej w pobliskiej rzece młodzieży. Interesowały go ich zwyczaje,
gry, zabawy i rozmowy, z których nic nie słyszał. Lubił się im
przyglądać, sam wyobrażał sobie jak idzie do nich i śmieją się razem,
rozmawiają, bawią, ale w gruncie rzeczy nie wiedział o czym mógłby z
nimi rozmawiać. Tyle ich dzieliło- pochodzenie, warunki domowe, sposób
ubioru, wymowy i obecność religii w ich życiu a brak u niego. Tak,
religia to coś, na co jego rodzice nie mieli nigdy czasu, bo uważali, że
są ważniejsze rzeczy niż chodzenie do kościoła, nie mówiąc już o
marnotrawstwie jakim jest wyrzucanie pieniędzy na tacę. Samego Artura
nie chcieli puszczać na msze, bali się, że się czymś zarazi od wiejskich
ludzi. Albo, że strzeli mu coś do głowy i zakoleguje się z nimi lub
jeszcze zakocha w jakiejś biedaczce.
|
foto-Oi Przykry |
A przecież miał już ułożone życie-
po studiach, magister, zdolny. Świetny kandydat na męża dla jakiejś
inteligentnej i bogatej panny np. Anny Panowskiej córki ich przyjaciół
z wioski oddalonej 100 km od nich albo dla Katarzyny Jagielskiej
dalekiej kuzynki ze stolicy.
Aż tu pewnego wieczoru ojciec Artura – pan Tomasz, który jak zwykle
ślęczał nad rachunkami, tak bardzo się zdenerwował, tym, że jakaś kwota
się nie zgadzała, że dostał duszności i słabości. Żona pana Tomasza
kiwając głową i biadoląc, że trzeba wyjąć pieniądze na lekarza,
spakowała męża, poleciła zasiodłać konia w bryczkę i wyruszyła z chorym
na konsultacje lekarską.
Artur został sam, taka okazja zdarzała się bardzo rzadko, czuł się
szczęśliwy mógł robić co chciał. A chciał pobiec do młodzieży nad rzeką,
miał dość samotności, rzucił się do okna swojego pokoju nie dostrzegł
tam nikogo. Zachmurzył się, a wtedy przez otwarte okno wleciał
przepiękny, dziewczęcy, czysty głos. Jakby anioła modlitwa wznosząca się
do nieba.
Wyszedł z domu i szedł za głosem, który doprowadził go do Kościoła. Była
wieczorna msza, mimo lata, było pełno zapalonych świec. Ołtarz
wyglądał niesamowicie, był tam obraz, a na nim postać kobieca, iście
anielska, wyglądała jakby z niego wychodziła do wiernych i z
wyciągniętymi dłońmi, uśmiechała się promiennie. Artur znał ten obraz,
kiedyś go widział i był jakiś inny, taki zwykły a teraz był niezwykły.
Trudno było od niego oderwać oczy. Poczuł się nieswojo stojąc, ukląkł i
poczuł jakby niewidzialna, ciepła, aksamitna dłoń dotknęła jego głowy.
|
foto-Oi Przykry |
I
wtedy zobaczył swojego anioła .Wysoka jasnowłosa dziewczyna stała o
stóp ołtarza i z rękami złożonymi na piersi śpiewała a jej śpiew ożywiał
witraże, obrazy świętych i przenikał przez sklepienie Kościoła prosto
do nieba.
Dziewczyna sama wyglądała jak Święta Panienka.
Gdy msza się skończyła, Artur schował się za wiekowym dębem przy
Kościele. Poczekał aż ludzie się rozejdą. Została tylko garstka
dziewcząt. Śmiały się i o czymś żywo rozmawiały. Potem wzięły pod ręce
ślicznego anioła i poszły w kierunku rzeki. Był ciepły wieczór, więc
Artur poszedł za nimi. Ukryty w krzakach obserwował i podsłuchiwał
panny.
Jedna z nich zaplatała warkocze anielicy a druga obsypywała ją płatkami
.Obydwie wychwalały jej śpiew i nie wiedzieć czemu opowiadały jej kto
był na mszy, jak byli ubrani, jakby ona sama nie wiedziała. Jednak po
jej sposobie poruszania zorientował się, że Aniela -bo tak okazało się,
że ma na imię, jest osobą niewidomą. Zrobiło się mu jej żal przez
chwilę, ale pomyślał, że mimo to jest bardziej zadowolona z życia niż
on.
Wieczór był co prawda letni, ale czuło się sierpniowy chłodek,
zwiastujący niedaleką jesień.
Artur mimo to czuł się jednak bardzo ciepło na sercu i duszy, nawet
komary go nie denerwowały. Za to, gdy doszedł do domu czar prysł pod
natłokiem gniewu matki, która była bardzo zła nie zastawszy syna po
powrocie. Nawet chciał jej powiedzieć o Kościele i Anieli, rozważał to,
bardzo głęboko, wracając do domu, ale zachowanie matki zepsuło wszystko.
|
foto-Oi Przykry |
Nie chciał tego, ale skłamał, że musiał przegonić jakiegoś,
bezpańskiego, agresywnego psa z ich posesji.
Noc dla Artura była rozgwierzdzona do jasności, sny były piękne jak
nigdy dotąd, takie ciepłe, czuł jakby spał w anielim puchu a wszędzie
widział oblicze kobiety z obrazu. Wyciągnął do niej rękę a ona
wyciągnęła swoją i nakreśliła znak krzyża na jego czole. Potem
uśmiechała się do niego ślicznymi, mądrymi oczami i rzucała mu
kwiaty-lilie, które on podnosił do serca. Gdy się obudził czuł jeszcze
ich zapach.
Myślał tylko o tym by znów się zakraść pod Kościół i móc popatrzeć na
obraz i posłuchać głosu Anieli.
Jednak nie było takiej okazji przez 2 tygodnie, Artur zaczął po trochu
zapominać i wracać do swojej smutnej rzeczywistości i szarej
codzienności, gdzie serce traciło, z dnia na dzień, barwy szczęścia a
dusza kurczyła się w sobie zapomniana. Nie miał czym ich karmić.
Jedynie mógł patrzeć na Anielę nad rzeką, robił to godzinami, ale nie
znajdywał w tym żadnej przyjemności. Brakowało mu czegoś. Zaczął pisać
wiersze do jasnej Panienki, którą nazwał Aniela, rozmawiał z nią dużo w
myślach i na głos.
I nagle pokazało się światełko nadziei, rodzice zostali poproszeni o
pilny przyjazd do stolicy, jakaś bogata ciocia bardzo się źle czuła i
chciała jeszcze raz zobaczyć rodzinę zanim umrze, aby podjąć decyzję o
spadku.
Artur oczywiście bardzo się bronił przed wyjazdem, a że czasu było mało,
rodzice dali spokój, bo ktoś też musiał opiekować się domostwem, żeby
wieśniacy go nie rozkradli, jak to wyraził się ojciec.
|
foto-Oi Przykry |
Artur miał teraz czas pochodzić po okolicy, nasycić się zapachem lasu,
szumem pszenicy, smakiem jagód i jak się okazało czymś jeszcze.
Jakaś siła musiała nad nim czuwać i czytać w jego myślach, bo oto pośród
lasu, na rozstaju dróg spotkał Anielę, klęczała z bukietem polnych
kwiatów, pochylona pokornie przed kapliczką, z której wyglądała drobna
figurka Panienki Bożej. I znów poczuł to uczucie ciepła i radości.
I zanim zdecydował się podejść, Aniela powiedziała:
- Nie bój się, nie przeszkadzasz mi, podejdź bliżej, podzielę się z Tobą
swoim miejscem przez obliczem najświętszej, najłaskawszej,
najmiłosierniejszej Maryi Panny.
- Skąd wiedziałaś, że tu stoję?
- Bo nie trudno nie usłyszeć bicia Twojego serca. Może i jestem nie
widoma, ale za to Panienka najświętsza obdarzyła mnie innymi zmysłami,
czuję i słyszę więcej.
Możemy się pomodlić razem.
- Ja... to jest...wiesz...chciałbym...ale nikt mnie nigdy nie nauczył...
- Czego Cię nikt nie nauczył?
- Modlić....się...
- Och to nie problem, ani żaden wstyd, nie martw się nauczę Cię, to nic
trudnego. Są modlitwy stałe, powtarzane przez wierzących od wieków, ale
tak naprawdę to każdy z nas może wymyślić własną, za każdym razem inną.
- A ona – wskazując na figurkę Maryi- nie obrazi się, że nie czcimy
utartych pieśni na jej cześć?
- Skądże, Ona się bardzo cieszy, gdy ktoś zwraca się do Niej
indywidualnie, wtedy może się jeszcze bardziej zbliżyć do Twojej duszy i
serca. Ona nigdy się nie obraża, nawet jeśli Ty zwątpisz, ona modli
się, aby znów zobaczyć Twoją twarz przed swoim obrazem.
Mówią, że jesteś trochę dziwny, bo nie chodzisz do Kościoła i nie chcesz
się z nami zaprzyjaźnić, ale ja w to nie wierzę.
|
foto-Oi Przykry |
Myślę, że jesteś
nieśmiały i trudno Ci się tu odnaleźć, Twoi rodzice Ci tego nie
ułatwiają, trudno nam zrozumieć ich zachowanie, traktują nas jak
potencjalnych złodziei, a my tylko przychodzimy z dobrą pieśnią pod Wasz
dom. Jednak, kiedy dziewczyny powiedziały mi, że stałeś w drzwiach
Kościoła, i słuchałeś moich pieśni i zachwycałeś się obrazem,
pomyślałam, że chciałabym Cię poznać.
- Naprawdę?
- O tak, nikt jeszcze po wysłuchaniu mojego śpiewu w Kościele, nie
uciekł jak Ty.
Nastała cisza a potem śmiali się obydwoje.
Aniela przytoczyła mu kilka modlitw, a potem wyciągnęła kartkę i ołówek,
poprosiła Artura o pomoc w stworzeniu ich wspólnej modlitwy.
Późnym popołudniem odprowadził ją do domu, co bardzo spodobało się jej
rodzicom. Serdecznie go zapraszali, ale Artur bardzo onieśmielony,
podziękował i pobiegł pod kapliczkę dziękować za tak wspaniały
prezent-osobiste poznanie Anieli, bo nawet nie śmiał marzyć o takim
spotkaniu.
I tym razem chciał powiedzieć rodzicom o spotkaniu z Panienką Świętą i
opowiedzieć o Anieli i jej rodzicach, ale brak zainteresowania synem
oraz niezadowolenie rodziców wynikające z nie zapisania ich nazwisk w
testamencie ciotki, sprawiły, że Arturowi znów przeszła ochota na
cokolwiek.
Ale nie zaprzestał spotkań z Anielą pod kapliczką oraz samotnych modlitw
do Maryi.
Raz nawet zebrał polne kwiaty i poszedł odwiedzić Anielę w domu, jej
rodzice bardzo się ucieszyli. Traktowali go jak członka rodziny,
nauczyli odmawiać modlitwę przed posiłkiem, A po obiedzie ojciec Anieli
czytał opowieści biblijne, przy przybliżyć Arturowi Pismo Święte.
Artur był wniebowzięty, nikt mu nigdy tyle czasu nie poświęcał, co
rodzice Anieli.
|
foto-Oi Przykry |
Było mu wstyd, że jego matka i ojciec nie są właśnie tacy i że nie może
zaprosić ukochanej do siebie, do domu. Przepraszał za to wielokrotnie,
ale nikt nie wypominał mu tego. Cała rodzina uważała, że rodzice Artura
potrzebują czasu by zrozumieć, że zbłądzili, ale to się często zdarza,
bo ludzie są tylko ludźmi.
Czas mijał i Artur coraz poważniej myślał o Anieli, ta cudowna,
przemiła, skromna, uczciwa, pracowita mimo kalectwa, dziewczyna
zagościła w jego sercu, wrosła w nie jak lilie przy kapliczce Matki
Boskiej.
Chciał przysiąc jej, dozgonną miłość i uczciwość na dobre i złe, w
chorobie i zdrowiu , przed ołtarzem Matki Maryi, Boga Ojca i Brata
Chrystusa.
W domu powiedział rodzicom, że pragnie się ustatkować i założyć rodzinę ,
bo spotkał tę jedyną.
Ojciec tylko się żachnął – Tak, jedyna, wiesz synu ile takich jedynych w
życiu ma mężczyzna? A ile kobieta nazywa imieniem jedynego? Daj spokój,
na żeniaczkę masz jeszcze czas, młody jesteś, nie wyszumiałeś się
jeszcze, po co się pakować w pieluchy i obowiązki domowe? Do pracy
będziesz musiał iść.
Na to matka zapytała- A bogata jest? Ma zamożnych rodziców, posag duży, z
dobrego rodu?
- Tak mamo, jest z dobrego domu, porządna, jest jak złoty diament, dla
mnie bezcenny. Kryje w sobie wiele bogactw duszy, myśli i serca.
Ale tych ostatnich słów matka chyba nie usłyszała, tylko powtórzyła,
jakby chciała zapamiętać- Wiele bogactw.... jak diament....wiele
bogactw.
Zapowiedział Anielę na obiad niedzielny, który sam, ku zdziwieniu
rodziców, ugotował.
|
foto-Oi Przykry |
Zazwyczaj gotowała wynajęta kucharka.
Rodzice na początku potraktowali ją po królewsku, ale kiedy rozmowa
zeszła na temat posagu, pieniędzy to doszło do kłótni. Nasłuchał się
Artur i biedna Aniela, która popłakała się i wybiegła. Artur mimo
sprzeciwu ojca, który wręcz go szarpał, wyrwał się i pobiegł za
ukochaną. Poirytowani, zdenerwowani sytuacją rodzice wyskoczyli za
synem, chcąc wybić mu z głowy małżeństwo i znajomość z ubogą
wieśniaczką. Młodzi byli szybcy i w mgnieniu oka dotarli do leśnej
kapliczki, padli na kolana przed Jasną Panienką, jedna ręka bijąc się w
piersi a drugą mocno się trzymając za rękę partnera, modlili się
żarliwie, głośno i ze szczerą prośbą o wstawiennictwo Maryi w pomyślnym
rozwiązaniu tej przykrej dla nich, sytuacji z rodzicami. Modlili się
śpiewając, a echo modlitwy niosło się po całym lesie, wtórował jej szum
wiatru, zapach kwiatów, śpiew ptaków, które zapamiętale powtarzały
prośbę o pomoc i wysłuchanie u Maryi Przenajświętszej. I rodzice Artura
słyszeli tę modlitwę, dzięki temu wiedzieli gdzie iść. I gdy tylko
doszli do kapliczki, oślepiła ich niesamowita jasność i zobaczyli postać
w złotej poświacie, różowe lica śmiejące się do młodych i ręce
wyciągnięte. Jedną na czole Anieli druga na czole Artura i słowa te:
- Za waszą szczerą miłość, szczere modlitwy, czyste serce i prawdziwość
wiary oraz zaufanie jakim otoczyliście mnie i mojego syna Jezusa, chcę
wam podziękować. Dzięki wam jestem szczęśliwa i nie tracę nadziei, że
to, co zapoczątkował mój syn poszło na marne. Jego cierpienie, mój
ból, w takich chwilach jak modlitwa takich ludzi jak wy, się nie liczy.
|
foto-Oi Przykry |
Wasze modlitwy zostały wysłuchane i się spełnią, nie martwię się, czuwam
nad wami dzieci moje i nic złego was nie spotka.
Tobie wierna Anielo, abyś mogła cieszyć się światem Bożym i swoim mężem
i dziećmi przywracam wzrok.
Tu Matka Boska kładzie ręce na oczach dziewczyny, odmawia razem z nią
modlitwę i Aniela otwiera oczy, pierwszy raz w życiu widzi swoją
ukochaną Matkę Boską oraz ukochanego, któremu mimo ślepoty zaufała i
pokochała oraz zdziwionych rodziców Artura, którzy z wrażenia padli na
kolana i spuścili głowy i oczy.
Teraz Matka Boska zwraca się do Artura-
- Długą drogę do mnie przebyłeś, ale szukałeś wytrwale, i kiedy już mnie
znalazłeś, zaprosiłeś mnie do swego serca i duszy, a ja odwdzięczyłam
Ci się tym samym.
Dobry z Ciebie człowiek, abyś był już prawowitym chrześcijaninem,
chrzczę Ciebie w imię ojca, syna i ducha świętego Arturze Michale. Noś
godnie swoje imię, pamiętaj, kto Ci jej nadał. Za każdym razem, kiedy
zwątpisz powtórz swoje imię a wiara znów wstąpi w Twoje serce.
Nie martw się o rodziców, oni już zrozumieli...
I tak się stało, niedługo potem odbyło się wesele Artura Michała i
Anieli Maryi.