sobota, 25 października 2014

Opowiadanie o cudzie nawrócenia... - Izabela Monika Bill



 Izabela Monika Bill


Opowiadanie o cudzie nawrócenia 

i uzdrowienia przez Matkę Maryję.





W pewnym pozornie zwykłym miasteczku, gdzie oprócz wież starego kościoła z okresu gotyckiego, górowała jeszcze jedna, wysoka budowla, rzucająca się przejezdnym w oczy. To był dom na skarpie okazały z każdej strony, przepychem udekorowany z zewnątrz i wewnątrz, dwa piętra, wieżyczki murowane, wysoki dach. Ale w środku wielkie sale świeciły zimnem i samotnością. Nie czuć tu było domowego ogniska ani ciepła rodzinnego. Trudno się dziwić państwo Kowalczykowie mieli tylko jednego syna. Artur siedział całymi dniami w swoim, ogromnym pokoju, gdzie wszystko było większe niż on. Czasami miał wrażenie, że pokój go pożera i przeraża. Czuł się jak Guliwer w krainie olbrzymów. Jedynym jego przyjacielem był równie ogromny teleskop, ale zawsze razem siedzieli i podziwiali gwiazdy, więc Artur miał do niego jakiś sentyment. Często ten młody, bo 22 letni, człowiek przyglądał się bawiącej w pobliskiej rzece młodzieży. Interesowały go ich zwyczaje, gry, zabawy i rozmowy, z których nic nie słyszał. Lubił się im przyglądać, sam wyobrażał sobie jak idzie do nich i śmieją się razem, rozmawiają, bawią, ale w gruncie rzeczy nie wiedział o czym mógłby z nimi rozmawiać. Tyle ich dzieliło- pochodzenie, warunki domowe, sposób ubioru, wymowy i obecność religii w ich życiu a brak u niego. Tak, religia to coś, na co jego rodzice nie mieli nigdy czasu, bo uważali, że są ważniejsze rzeczy niż chodzenie do kościoła, nie mówiąc już o marnotrawstwie jakim jest wyrzucanie pieniędzy na tacę. Samego Artura nie chcieli puszczać na msze, bali się, że się czymś zarazi od wiejskich ludzi. Albo, że strzeli mu coś do głowy i zakoleguje się z nimi lub jeszcze zakocha w jakiejś biedaczce. 



foto-Oi Przykry


A przecież miał już ułożone życie- po studiach, magister, zdolny. Świetny kandydat na męża dla jakiejś inteligentnej i bogatej panny np. Anny Panowskiej córki ich przyjaciół z wioski oddalonej 100 km od nich albo dla Katarzyny Jagielskiej dalekiej kuzynki ze stolicy. Aż tu pewnego wieczoru ojciec Artura – pan Tomasz, który jak zwykle ślęczał nad rachunkami, tak bardzo się zdenerwował, tym, że jakaś kwota się nie zgadzała, że dostał duszności i słabości. Żona pana Tomasza kiwając głową i biadoląc, że trzeba wyjąć pieniądze na lekarza, spakowała męża, poleciła zasiodłać konia w bryczkę i wyruszyła z chorym na konsultacje lekarską. Artur został sam, taka okazja zdarzała się bardzo rzadko, czuł się szczęśliwy mógł robić co chciał. A chciał pobiec do młodzieży nad rzeką, miał dość samotności, rzucił się do okna swojego pokoju nie dostrzegł tam nikogo. Zachmurzył się, a wtedy przez otwarte okno wleciał przepiękny, dziewczęcy, czysty głos. Jakby anioła modlitwa wznosząca się do nieba. Wyszedł z domu i szedł za głosem, który doprowadził go do Kościoła. Była wieczorna msza, mimo lata, było pełno zapalonych świec. Ołtarz wyglądał niesamowicie, był tam obraz, a na nim postać kobieca, iście anielska, wyglądała jakby z niego wychodziła do wiernych i z wyciągniętymi dłońmi, uśmiechała się promiennie. Artur znał ten obraz, kiedyś go widział i był jakiś inny, taki zwykły a teraz był niezwykły. Trudno było od niego oderwać oczy. Poczuł się nieswojo stojąc, ukląkł i poczuł jakby niewidzialna, ciepła, aksamitna dłoń dotknęła jego głowy. 



foto-Oi Przykry



I wtedy zobaczył swojego anioła .Wysoka jasnowłosa dziewczyna stała o stóp ołtarza i z rękami złożonymi na piersi śpiewała a jej śpiew ożywiał witraże, obrazy świętych i przenikał przez sklepienie Kościoła prosto do nieba. Dziewczyna sama wyglądała jak Święta Panienka. Gdy msza się skończyła, Artur schował się za wiekowym dębem przy Kościele. Poczekał aż ludzie się rozejdą. Została tylko garstka dziewcząt. Śmiały się i o czymś żywo rozmawiały. Potem wzięły pod ręce ślicznego anioła i poszły w kierunku rzeki. Był ciepły wieczór, więc Artur poszedł za nimi. Ukryty w krzakach obserwował i podsłuchiwał panny. Jedna z nich zaplatała warkocze anielicy a druga obsypywała ją płatkami .Obydwie wychwalały jej śpiew i nie wiedzieć czemu opowiadały jej kto był na mszy, jak byli ubrani, jakby ona sama nie wiedziała. Jednak po jej sposobie poruszania zorientował się, że Aniela -bo tak okazało się, że ma na imię, jest osobą niewidomą. Zrobiło się mu jej żal przez chwilę, ale pomyślał, że mimo to jest bardziej zadowolona z życia niż on. Wieczór był co prawda letni, ale czuło się sierpniowy chłodek, zwiastujący niedaleką jesień. Artur mimo to czuł się jednak bardzo ciepło na sercu i duszy, nawet komary go nie denerwowały. Za to, gdy doszedł do domu czar prysł pod natłokiem gniewu matki, która była bardzo zła nie zastawszy syna po powrocie. Nawet chciał jej powiedzieć o Kościele i Anieli, rozważał to, bardzo głęboko, wracając do domu, ale zachowanie matki zepsuło wszystko. 



foto-Oi Przykry

Nie chciał tego, ale skłamał, że musiał przegonić jakiegoś, bezpańskiego, agresywnego psa z ich posesji. Noc dla Artura była rozgwierzdzona do jasności, sny były piękne jak nigdy dotąd, takie ciepłe, czuł jakby spał w anielim puchu a wszędzie widział oblicze kobiety z obrazu. Wyciągnął do niej rękę a ona wyciągnęła swoją i nakreśliła znak krzyża na jego czole. Potem uśmiechała się do niego ślicznymi, mądrymi oczami i rzucała mu kwiaty-lilie, które on podnosił do serca. Gdy się obudził czuł jeszcze ich zapach. Myślał tylko o tym by znów się zakraść pod Kościół i móc popatrzeć na obraz i posłuchać głosu Anieli. Jednak nie było takiej okazji przez 2 tygodnie, Artur zaczął po trochu zapominać i wracać do swojej smutnej rzeczywistości i szarej codzienności, gdzie serce traciło, z dnia na dzień, barwy szczęścia a dusza kurczyła się w sobie zapomniana. Nie miał czym ich karmić. Jedynie mógł patrzeć na Anielę nad rzeką, robił to godzinami, ale nie znajdywał w tym żadnej przyjemności. Brakowało mu czegoś. Zaczął pisać wiersze do jasnej Panienki, którą nazwał Aniela, rozmawiał z nią dużo w myślach i na głos. I nagle pokazało się światełko nadziei, rodzice zostali poproszeni o pilny przyjazd do stolicy, jakaś bogata ciocia bardzo się źle czuła i chciała jeszcze raz zobaczyć rodzinę zanim umrze, aby podjąć decyzję o spadku. Artur oczywiście bardzo się bronił przed wyjazdem, a że czasu było mało, rodzice dali spokój, bo ktoś też musiał opiekować się domostwem, żeby wieśniacy go nie rozkradli, jak to wyraził się ojciec. 



foto-Oi Przykry

Artur miał teraz czas pochodzić po okolicy, nasycić się zapachem lasu, szumem pszenicy, smakiem jagód i jak się okazało czymś jeszcze. Jakaś siła musiała nad nim czuwać i czytać w jego myślach, bo oto pośród lasu, na rozstaju dróg spotkał Anielę, klęczała z bukietem polnych kwiatów, pochylona pokornie przed kapliczką, z której wyglądała drobna figurka Panienki Bożej. I znów poczuł to uczucie ciepła i radości. I zanim zdecydował się podejść, Aniela powiedziała: - Nie bój się, nie przeszkadzasz mi, podejdź bliżej, podzielę się z Tobą swoim miejscem przez obliczem najświętszej, najłaskawszej, najmiłosierniejszej Maryi Panny. - Skąd wiedziałaś, że tu stoję? - Bo nie trudno nie usłyszeć bicia Twojego serca. Może i jestem nie widoma, ale za to Panienka najświętsza obdarzyła mnie innymi zmysłami, czuję i słyszę więcej. Możemy się pomodlić razem. - Ja... to jest...wiesz...chciałbym...ale nikt mnie nigdy nie nauczył... - Czego Cię nikt nie nauczył? - Modlić....się... - Och to nie problem, ani żaden wstyd, nie martw się nauczę Cię, to nic trudnego. Są modlitwy stałe, powtarzane przez wierzących od wieków, ale tak naprawdę to każdy z nas może wymyślić własną, za każdym razem inną. - A ona – wskazując na figurkę Maryi- nie obrazi się, że nie czcimy utartych pieśni na jej cześć? - Skądże, Ona się bardzo cieszy, gdy ktoś zwraca się do Niej indywidualnie, wtedy może się jeszcze bardziej zbliżyć do Twojej duszy i serca. Ona nigdy się nie obraża, nawet jeśli Ty zwątpisz, ona modli się, aby znów zobaczyć Twoją twarz przed swoim obrazem. Mówią, że jesteś trochę dziwny, bo nie chodzisz do Kościoła i nie chcesz się z nami zaprzyjaźnić, ale ja w to nie wierzę. 



foto-Oi Przykry


Myślę, że jesteś nieśmiały i trudno Ci się tu odnaleźć, Twoi rodzice Ci tego nie ułatwiają, trudno nam zrozumieć ich zachowanie, traktują nas jak potencjalnych złodziei, a my tylko przychodzimy z dobrą pieśnią pod Wasz dom. Jednak, kiedy dziewczyny powiedziały mi, że stałeś w drzwiach Kościoła, i słuchałeś moich pieśni i zachwycałeś się obrazem, pomyślałam, że chciałabym Cię poznać. - Naprawdę? - O tak, nikt jeszcze po wysłuchaniu mojego śpiewu w Kościele, nie uciekł jak Ty. Nastała cisza a potem śmiali się obydwoje. Aniela przytoczyła mu kilka modlitw, a potem wyciągnęła kartkę i ołówek, poprosiła Artura o pomoc w stworzeniu ich wspólnej modlitwy. Późnym popołudniem odprowadził ją do domu, co bardzo spodobało się jej rodzicom. Serdecznie go zapraszali, ale Artur bardzo onieśmielony, podziękował i pobiegł pod kapliczkę dziękować za tak wspaniały prezent-osobiste poznanie Anieli, bo nawet nie śmiał marzyć o takim spotkaniu. I tym razem chciał powiedzieć rodzicom o spotkaniu z Panienką Świętą i opowiedzieć o Anieli i jej rodzicach, ale brak zainteresowania synem oraz niezadowolenie rodziców wynikające z nie zapisania ich nazwisk w testamencie ciotki, sprawiły, że Arturowi znów przeszła ochota na cokolwiek. Ale nie zaprzestał spotkań z Anielą pod kapliczką oraz samotnych modlitw do Maryi. Raz nawet zebrał polne kwiaty i poszedł odwiedzić Anielę w domu, jej rodzice bardzo się ucieszyli. Traktowali go jak członka rodziny, nauczyli odmawiać modlitwę przed posiłkiem, A po obiedzie ojciec Anieli czytał opowieści biblijne, przy przybliżyć Arturowi Pismo Święte. Artur był wniebowzięty, nikt mu nigdy tyle czasu nie poświęcał, co rodzice Anieli. 


foto-Oi Przykry


Było mu wstyd, że jego matka i ojciec nie są właśnie tacy i że nie może zaprosić ukochanej do siebie, do domu. Przepraszał za to wielokrotnie, ale nikt nie wypominał mu tego. Cała rodzina uważała, że rodzice Artura potrzebują czasu by zrozumieć, że zbłądzili, ale to się często zdarza, bo ludzie są tylko ludźmi. Czas mijał i Artur coraz poważniej myślał o Anieli, ta cudowna, przemiła, skromna, uczciwa, pracowita mimo kalectwa, dziewczyna zagościła w jego sercu, wrosła w nie jak lilie przy kapliczce Matki Boskiej. Chciał przysiąc jej, dozgonną miłość i uczciwość na dobre i złe, w chorobie i zdrowiu , przed ołtarzem Matki Maryi, Boga Ojca i Brata Chrystusa. W domu powiedział rodzicom, że pragnie się ustatkować i założyć rodzinę , bo spotkał tę jedyną. Ojciec tylko się żachnął – Tak, jedyna, wiesz synu ile takich jedynych w życiu ma mężczyzna? A ile kobieta nazywa imieniem jedynego? Daj spokój, na żeniaczkę masz jeszcze czas, młody jesteś, nie wyszumiałeś się jeszcze, po co się pakować w pieluchy i obowiązki domowe? Do pracy będziesz musiał iść. Na to matka zapytała- A bogata jest? Ma zamożnych rodziców, posag duży, z dobrego rodu? - Tak mamo, jest z dobrego domu, porządna, jest jak złoty diament, dla mnie bezcenny. Kryje w sobie wiele bogactw duszy, myśli i serca. Ale tych ostatnich słów matka chyba nie usłyszała, tylko powtórzyła, jakby chciała zapamiętać- Wiele bogactw.... jak diament....wiele bogactw. Zapowiedział Anielę na obiad niedzielny, który sam, ku zdziwieniu rodziców, ugotował. 



foto-Oi Przykry


Zazwyczaj gotowała wynajęta kucharka. Rodzice na początku potraktowali ją po królewsku, ale kiedy rozmowa zeszła na temat posagu, pieniędzy to doszło do kłótni. Nasłuchał się Artur i biedna Aniela, która popłakała się i wybiegła. Artur mimo sprzeciwu ojca, który wręcz go szarpał, wyrwał się i pobiegł za ukochaną. Poirytowani, zdenerwowani sytuacją rodzice wyskoczyli za synem, chcąc wybić mu z głowy małżeństwo i znajomość z ubogą wieśniaczką. Młodzi byli szybcy i w mgnieniu oka dotarli do leśnej kapliczki, padli na kolana przed Jasną Panienką, jedna ręka bijąc się w piersi a drugą mocno się trzymając za rękę partnera, modlili się żarliwie, głośno i ze szczerą prośbą o wstawiennictwo Maryi w pomyślnym rozwiązaniu tej przykrej dla nich, sytuacji z rodzicami. Modlili się śpiewając, a echo modlitwy niosło się po całym lesie, wtórował jej szum wiatru, zapach kwiatów, śpiew ptaków, które zapamiętale powtarzały prośbę o pomoc i wysłuchanie u Maryi Przenajświętszej. I rodzice Artura słyszeli tę modlitwę, dzięki temu wiedzieli gdzie iść. I gdy tylko doszli do kapliczki, oślepiła ich niesamowita jasność i zobaczyli postać w złotej poświacie, różowe lica śmiejące się do młodych i ręce wyciągnięte. Jedną na czole Anieli druga na czole Artura i słowa te: - Za waszą szczerą miłość, szczere modlitwy, czyste serce i prawdziwość wiary oraz zaufanie jakim otoczyliście mnie i mojego syna Jezusa, chcę wam podziękować. Dzięki wam jestem szczęśliwa i nie tracę nadziei, że to, co zapoczątkował mój syn poszło na marne. Jego cierpienie, mój ból, w takich chwilach jak modlitwa takich ludzi jak wy, się nie liczy. 



foto-Oi Przykry


Wasze modlitwy zostały wysłuchane i się spełnią, nie martwię się, czuwam nad wami dzieci moje i nic złego was nie spotka. Tobie wierna Anielo, abyś mogła cieszyć się światem Bożym i swoim mężem i dziećmi przywracam wzrok. Tu Matka Boska kładzie ręce na oczach dziewczyny, odmawia razem z nią modlitwę i Aniela otwiera oczy, pierwszy raz w życiu widzi swoją ukochaną Matkę Boską oraz ukochanego, któremu mimo ślepoty zaufała i pokochała oraz zdziwionych rodziców Artura, którzy z wrażenia padli na kolana i spuścili głowy i oczy. Teraz Matka Boska zwraca się do Artura- - Długą drogę do mnie przebyłeś, ale szukałeś wytrwale, i kiedy już mnie znalazłeś, zaprosiłeś mnie do swego serca i duszy, a ja odwdzięczyłam Ci się tym samym. Dobry z Ciebie człowiek, abyś był już prawowitym chrześcijaninem, chrzczę Ciebie w imię ojca, syna i ducha świętego Arturze Michale. Noś godnie swoje imię, pamiętaj, kto Ci jej nadał. Za każdym razem, kiedy zwątpisz powtórz swoje imię a wiara znów wstąpi w Twoje serce. Nie martw się o rodziców, oni już zrozumieli... I tak się stało, niedługo potem odbyło się wesele Artura Michała i Anieli Maryi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz