czwartek, 12 czerwca 2014

O...The Great Skinheads Reunion 4; 2014...-Sergiusz Mucha and Sławek Kowalski Rochaty




  Sergiusz Mucha

Skinhead Reunion Brighton 2014 

 

klimatem jak było :-)





Piątek - Sławek Kowalski Rochaty z Sebastian Skaza skaza, 2 zajebiste duszyczki pojawiają się u mnie w Brighton. Odbieram ich po arbaicku, na browarku siędza sobie koło Brighton Station zdrowym klimatem. Zajazd do domku na chwile, rozpakowanie się tak ino,
 Sławcio zapodam powitalnym klimatem 0,7/tak właśnie czekałem kiedy przejdziesz do konkretów -:) -diony / Luksusowej klimatem i tak pozostało .






Docieramy po mału do Volksa-tam gdzie imprezka jest znajomych mordek dużo,  Seba po mału lokuje się na swojej miejscówce Później dajem radę Dotarli na miejsce Schody klimatem imprezowym. W tym temacie wszak zaznaczyć trza iż to tylko moja i Sławcia zasługa jest Dużo w tym temacie rozpisywać się było. Towarzycho zajebiszcze na samo wejście, nie tylko Angole, poznajemy w tym roku klimatem kolesi ze Szwajcarii , Finlandii, Francji itp. klimatem Impreza na schodach-wszak widać  na fotach Sergio zakręcił się bardzo:)





 Bardzo imprezowym klimatem bo wszak to piątek był Agent Buldogs grało, Sergio nie ruszył tyłka z lenistwa ino imprezował na schodach ... Sławek na imprezkę dotarł, na koncerciku był , zapodał/ poustawiał Angoli pod scena, wszak wszyscy się bawili zajebiaszczo.
 Sobota-budzimy się o poranku Winko ryżowe zapodali, zapodali Fermentuje franca Potem na ciderka na plaże-wszak to niedaleko . Słąwcio znalazł swojego ciderka-patrzec foty, co ma 11 voltów , spasował jak najbardziej . Potem koncertowym klimatem pojechali
- Foty zapodane są , i tyle klimatem Zajebiaszczo było. Niedziela klimatem podobna last resort koncertowo Wszak widać klimata Poniedziałek Zajebaiszczo było jak wróciłem z pracki Potem imprezka na fotach widać dziś na lekkim alko do pracy-czego nie lubie, ale coż poradzić Reasumujac Impra zajebista, klimatem tak samo 600 skinów klimatem, ochrona -3 czarnych kolesi Zajebisty klimat , trudny do opisania , trza być po prostu by go zakumać ot tak ino Oi.






Sławek Kowalski Rochaty

The Great Skinheads Reunion 4; 2014





Brighton, miasto, gdzie nic chyba nikogo nie dziwi. Faceci za rękę ze sobą, kobiety do wyboru do koloru, bezdomni z psami żyjący na ulicy, kolorowo, bogato... Turyści z Londynu i skini z całego świata. Napici, wydziargani, okolczykowani, spasieni i wysportowani i ich ladies różnej maści. Do tego jakieś punki, modsi z lat 60... Ponad 600 osób, ponad 6 tys. szklanek alko wypitych tylko w jednym klubie macierzystym – Volks (alko wypitego poza klubem nawet nie ma co liczyć). Tysiące zagranych hitów trojan skinheads... Tak tam było. Piękny, słoneczny weekend nad kanałem La Manche.
Ja już nie będę pisał, jak się dostałem na Wyspę. Radzymin-Wawa- Kraków-Londyn-Brighton. Może zmęczyć. Ale dar takie weekendu wart jest wszelkich niedogodności. Jeśli mnie pytają jak było, mówię, jak w raju, ale to nic nie odda... Może gdzieś tam w niebie dla chuliganów jest właśnie takie Brighton, tylko, że za darmo.






Zaczynamy u Sergia, tradycyjnie, w Hove (miasteczko doklejone do Brighton). Bez niego nawet bym za bardzo nie wiedział, co to jest... Nie będę pisał co było pite, ale szło jak trzeba. Oczywiste, że kotwiczymy na schodach pod klubem. Tam się pije swojaki i tam się spotyka swojaków. I tak też było, że nie każdy dotarł te parę kroków do klubu. Ja byłem. Okiem rzuciłem na Grade2 i Agent Bulldogg (jak do kibla lazłem). Pierwsza to młoda kapela, nawet obiecująca, młodziaka co tam zajeżdżał i przed rokiem, ale jako uczestnik. Druga wiadomo – legenda Szwecji, ale jak się okazało, atrakcja tylko dla Skandynawów (sporo, sporo). Ja bawiłem się za to setnie na The Downsetters. To modna obecnie kapela z tradycjami spod znaku rockstedy, ska i reggae, która zna się na coverach... Nie muszę pisać jak się bawiłem :)))))))
Dzień drugi to podkręcanie znajomości. Mamy już więcej wódy i częstujemy dalej. Wóda z Polski, tabaka – 3 rodzaje, piwo oczywiście z krajowych browarów, bo ja 4% pić nie będę ;P Szwajcar, Niemcy, Finowie, Bułgar, Węgier, Paryżanka i oczywiste Brytole... Wszystko jedna- jedność z nami. Polska emigracja ze mną – w porywach do 20 osób DJ-e w tle... Cóż i kapele też ok, ale...Lineside i Feckin Ejits tylko jednym okiem. Za to już w tym roku The Two Tones – na maxa. Kolesie obskakują wszystkie hity od Madness po Specials Amok! Potem nawet udało się nam w nocy trafić pod jakiś klub, ale już było tylko picie i bratanie na ulicy.






Po raz kolejny nie stanąłem na wspólnym zdjęciu, bo je najpierw robili na plaży (z baru ruszyła się tylko 1/3 ludzi i reszta nie była pewna czy w ogóle coś jest) a potem na drugi dzień na schodach, ale też nie przyszli wszyscy... A było 600 biletowanych, koło 200 kręcących się innych dziwnych, z czego widziano 2-3 osoby z celtykiem i kilku ich kolesi. Jak na Skinheads Reunion sporo niepożądanych gości, ale w ogóle nie widocznych. Niedziela... Nie wiem jak znowu znaleźliśmy się pod klubem i dalej zawieraliśmy przyjaźnie Ale zaraz po DJ-ach i Jack The Lad , znalazłem się pod sceną... The Last Resort i wszystko w temacie. Nie jestem mega miłośnikiem Roia i ekipy, ale ubaw był jak trzeba, bez zmiłki, siniaki, a potem wspólne drinki Wtedy uznałem, że będzie lepiej jak spadnę do chaty........
Poniedziałek już turystycznie i bardzo przyjacielsko Ja, Sergio, Seba i Monia... Już zabrakło Szymka i Pauli, Pawełka, Ani, Pauliny i reszty.... A potem 23.37 i znowu wyjazd do Londynu na lotnisko...
Kto tego nie przeżyje, nigdy nic nie zrozumie. Nigdy.... Pozdro dla wszystkich przyjaciół, co ja mówię: rodziny :)



1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń