Sergiusz Mucha
Skinhead Reunion Brighton 2014
klimatem jak było :-)
Piątek - Sławek Kowalski Rochaty z Sebastian Skaza skaza, 2 zajebiste
duszyczki pojawiają się u mnie w Brighton. Odbieram ich po arbaicku, na
browarku siędza sobie koło Brighton Station zdrowym klimatem.
Zajazd do domku na chwile, rozpakowanie się tak ino,
Sławcio zapodam
powitalnym klimatem 0,7/tak właśnie czekałem kiedy przejdziesz do konkretów -:) -diony / Luksusowej klimatem i tak pozostało
.
Docieramy po mału do Volksa-tam gdzie imprezka jest znajomych mordek
dużo, Seba po mału lokuje się na swojej miejscówce
Później dajem radę
Dotarli na miejsce
Schody klimatem imprezowym. W tym temacie wszak zaznaczyć trza iż to
tylko moja i Sławcia zasługa jest
Dużo w tym temacie rozpisywać się było.
Towarzycho zajebiszcze na samo wejście, nie tylko Angole, poznajemy w
tym roku klimatem kolesi ze Szwajcarii , Finlandii, Francji itp. klimatem
Impreza na schodach-wszak widać na fotach
Sergio zakręcił się bardzo:)
Bardzo imprezowym klimatem bo wszak to
piątek był Agent Buldogs grało, Sergio nie ruszył tyłka z lenistwa ino
imprezował na schodach ...
Sławek na imprezkę dotarł, na koncerciku był , zapodał/ poustawiał
Angoli pod scena, wszak wszyscy się bawili zajebiaszczo.
Sobota-budzimy się o poranku
Winko ryżowe zapodali, zapodali
Fermentuje franca
Potem na ciderka na plaże-wszak to niedaleko .
Słąwcio znalazł swojego ciderka-patrzec foty, co ma 11 voltów , spasował
jak najbardziej .
Potem koncertowym klimatem pojechali
-
Foty zapodane są , i tyle klimatem
Zajebiaszczo było.
Niedziela klimatem podobna
last resort koncertowo
Wszak widać klimata
Poniedziałek
Zajebaiszczo było jak wróciłem z pracki
Potem imprezka na fotach widać
dziś na lekkim alko do pracy-czego nie lubie, ale coż poradzić
Reasumujac
Impra zajebista, klimatem tak samo
600 skinów klimatem, ochrona -3 czarnych kolesi
Zajebisty klimat , trudny do opisania , trza być po prostu by go zakumać
ot tak ino
Oi.
Sławek Kowalski Rochaty
The Great Skinheads Reunion 4; 2014
Brighton,
miasto, gdzie nic chyba nikogo nie dziwi. Faceci za rękę ze sobą,
kobiety do wyboru do koloru, bezdomni z psami żyjący na ulicy, kolorowo,
bogato... Turyści z Londynu i skini z całego świata. Napici,
wydziargani, okolczykowani, spasieni i wysportowani i ich ladies różnej
maści. Do tego jakieś punki, modsi z lat 60... Ponad 600 osób, ponad 6
tys. szklanek alko wypitych tylko w jednym klubie macierzystym – Volks
(alko wypitego poza klubem nawet nie ma co liczyć). Tysiące zagranych
hitów trojan skinheads... Tak tam było. Piękny, słoneczny weekend nad
kanałem La Manche.
Ja już nie będę pisał, jak się dostałem na Wyspę. Radzymin-Wawa- Kraków-Londyn-Brighton. Może zmęczyć. Ale dar takie weekendu wart jest wszelkich niedogodności. Jeśli mnie pytają jak było, mówię, jak w raju, ale to nic nie odda... Może gdzieś tam w niebie dla chuliganów jest właśnie takie Brighton, tylko, że za darmo.
Ja już nie będę pisał, jak się dostałem na Wyspę. Radzymin-Wawa- Kraków-Londyn-Brighton. Może zmęczyć. Ale dar takie weekendu wart jest wszelkich niedogodności. Jeśli mnie pytają jak było, mówię, jak w raju, ale to nic nie odda... Może gdzieś tam w niebie dla chuliganów jest właśnie takie Brighton, tylko, że za darmo.
Zaczynamy u Sergia, tradycyjnie, w Hove (miasteczko doklejone do Brighton). Bez niego nawet bym za bardzo nie wiedział, co to jest... Nie będę pisał co było pite, ale szło jak trzeba. Oczywiste, że kotwiczymy na schodach pod klubem. Tam się pije swojaki i tam się spotyka swojaków. I tak też było, że nie każdy dotarł te parę kroków do klubu. Ja byłem. Okiem rzuciłem na Grade2 i Agent Bulldogg (jak do kibla lazłem). Pierwsza to młoda kapela, nawet obiecująca, młodziaka co tam zajeżdżał i przed rokiem, ale jako uczestnik. Druga wiadomo – legenda Szwecji, ale jak się okazało, atrakcja tylko dla Skandynawów (sporo, sporo). Ja bawiłem się za to setnie na The Downsetters. To modna obecnie kapela z tradycjami spod znaku rockstedy, ska i reggae, która zna się na coverach... Nie muszę pisać jak się bawiłem :)))))))
Dzień drugi to podkręcanie znajomości. Mamy już więcej wódy i częstujemy dalej. Wóda z Polski, tabaka – 3 rodzaje, piwo oczywiście z krajowych browarów, bo ja 4% pić nie będę ;P Szwajcar, Niemcy, Finowie, Bułgar, Węgier, Paryżanka i oczywiste Brytole... Wszystko jedna- jedność z nami. Polska emigracja ze mną – w porywach do 20 osób DJ-e w tle... Cóż i kapele też ok, ale...Lineside i Feckin Ejits tylko jednym okiem. Za to już w tym roku The Two Tones – na maxa. Kolesie obskakują wszystkie hity od Madness po Specials Amok! Potem nawet udało się nam w nocy trafić pod jakiś klub, ale już było tylko picie i bratanie na ulicy.
Po raz kolejny nie stanąłem na wspólnym zdjęciu, bo je najpierw robili na plaży (z baru ruszyła się tylko 1/3 ludzi i reszta nie była pewna czy w ogóle coś jest) a potem na drugi dzień na schodach, ale też nie przyszli wszyscy... A było 600 biletowanych, koło 200 kręcących się innych dziwnych, z czego widziano 2-3 osoby z celtykiem i kilku ich kolesi. Jak na Skinheads Reunion sporo niepożądanych gości, ale w ogóle nie widocznych. Niedziela... Nie wiem jak znowu znaleźliśmy się pod klubem i dalej zawieraliśmy przyjaźnie Ale zaraz po DJ-ach i Jack The Lad , znalazłem się pod sceną... The Last Resort i wszystko w temacie. Nie jestem mega miłośnikiem Roia i ekipy, ale ubaw był jak trzeba, bez zmiłki, siniaki, a potem wspólne drinki Wtedy uznałem, że będzie lepiej jak spadnę do chaty........
Poniedziałek już turystycznie i bardzo przyjacielsko Ja, Sergio, Seba i Monia... Już zabrakło Szymka i Pauli, Pawełka, Ani, Pauliny i reszty.... A potem 23.37 i znowu wyjazd do Londynu na lotnisko...
Kto tego nie przeżyje, nigdy nic nie zrozumie. Nigdy.... Pozdro dla wszystkich przyjaciół, co ja mówię: rodziny :)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń