środa, 17 września 2014

Hazael Thunderwar Carcass - 13.09.2014 Warszawa - Progresja


13.09.2014

Warszawa - Progresja Music Zone



Hazael      Thunderwar

Carcass


Na koncert Carcass czekałem długo, nawet bardzo długo.
Ostatnio byli w Polsce na Metalmanii '93, a ja miałem wtedy 12 lat .
Więc, jak podali oficjalną datę występu w Polsce, bilet kupiłem natychmiast.
Jak się później okazało bilety zostały wyprzedane prawie do ostatniej sztuki, a w hali zgromadziło się około 1000 ludzi.
Pozostała sprawa, co będzie ich supportem. Po ogłoszeniu, że będzie to Hazael byłem mega szczęśliwy.
Grupę znam jeszcze z kaset, które dostałem kiedyś od jakiegoś kumpla. Album "Thor" po prostu  w tamtych czasach mnie rozwaliła. Zresztą mam z nią tak do dziś. Nigdy wcześniej nie widziałem ich na żywo, więc teraz byłem cholernie ciekawy ich występu. Prawie porównywalnie do Carcass .






Najpierw zagrał warszawski Thunderwar, który został bardzo dobrze przyjęty i świetnie się zaprezentował. Trzeba przyznać, że nagłośnienie od pierwszej do ostatniej kapeli było rewelacyjne. Następny na scenę wtargnął Hazael. Szybkie rozstawienie gratów, krótkie przywitanie z publiką i jedziemy z koksem. Rozpoczęli od intro i na pierwszy rzut poszło "Seven Winds". 
Publika jakby jeszcze trochę niemrawa, ale Hazael grzał aż miło.
 Drugi w kolejności zagrali chyba swój najbardziej znany utwór czyli "Clairvoyance". Cóż można napisać ogień w najczystszej postaci. Jako następne w kolejności zagrane były świetnie sprawdzające się na żywo "Legate of Goat Tyrant" i "Ancient Mags". Ale najlepsze dopiero miało nadejść. Hazael po raz pierwszy od 15 lat postanowił wykonać na żywo utwór "Thor".






 Pod sceną się zagotowało. 
Później też nie było litości. "Frozen Majesty" to prawdziwy killer koncertowy i jeden z moich ulubionych utworów Hazael'a. Krew, pot i łzy  tak tylko można to opisać. Lecimy dalej "Elimination", a po nim ostatni numer koncertu, czyli rewelacyjny "Wyrd". 
Na koniec Tomek Dobrzeniecki wskoczył do fosy i żegnał się z fanami, co spotkało się z wielkim entuzjazmem ludzi zgromadzonych pod sceną. 
Cały gig trwał około 45 minut i praktycznie panowie zagrali całą płytę "Thor". Po koncercie spotkałem się z głosami krytyki co do wokalu Tomka, no cóż ja tam nie jestem audiofilem i mi tak bardzo nie przeszkadzał. Dla mnie liczy się występ jako całość, miała być moc, energia i była. 

Czuć radość z grania zespołu i to jest najważniejsze.
 Wokal zawsze można podciągnąć, tym bardziej że to dopiero początek nowej drogi dla Hazael i miejmy nadzieję  jeszcze mnóstwo koncertów przed nimi.
Większość ludzi była chyba usatysfakcjonowana, przynajmniej ja byłem. Hazael pokazał prawdziwą klasę i porządnie podgrzał publikę pod gwiazdę wieczoru - Carcass. A Carcass no cóż , Carcass po prostu zniszczył, ale to już inna historia.
Jeśli ktoś zauważy jakieś błędy, czy złą kolejność wymienionych utworów, no cóż musicie mnie zrozumieć, że też jestem fanem Hazael i czasami musiałem dać się ponieść ich muzyce.

Benton




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz